Usterka miała zostać naprawiona po około pół doby, od kiedy się pojawiła. Ciekawe ilu "mistrzów" zapije się na śmierć próbując przełamać barierę 1,5 promila :D.
Alkoholizm to proces, który ma swoją dynamikę i przebiega etapami. Początki alkoholizmu, czyli faza ostrzegawcza, mogą być subtelne i prawie niezauważalne. W każdej kolejnej fazie choroby alkoholowej objawów przybywa i stają się one coraz bardziej nasilone. Często osoby dotknięte problemem alkoholowym zwlekają z rozpoczęciem terapii leczenia uzależnień aż do momentu, gdy alkohol całkowicie zniszczy życie nie tylko im, ale również bliskim. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że niepodjęte leczenie w ostatniej fazie alkoholizmu może prowadzić nawet do śmierci. Dziś opisujemy, jak rozpoznać ostatnie stadium choroby alkoholowej. Zapraszamy do lektury. Faza przewlekła (chroniczna), czyli ostatnie stadium alkoholizmuPo czym rozpoznać ostatni etap alkoholizmu? Objawy Ostatnie stadium choroby alkoholowej – do czego może doprowadzić?Kiedy alkoholik zapije się na śmierć? Leczenie alkoholika w ostatniej fazie choroby alkoholowej Leczenie alkoholizmu w Ośrodku Nowe Życie w KrakowieOstatni etap rozwoju alkoholizmu to faza przewlekła, zwana również chroniczną. Na tym etapie spożywanie alkoholu zaczyna być ciągłe, a pierwszą dawkę alkoholu przyjmuje się już każdej kolejnej fazie alkoholizmu objawów przybywa. Picie bez przerwy, w nieustannym ciągu może w końcu doprowadzić do śmierci alkoholika. Leczenie alkoholika w ostatniej fazie choroby alkoholowej wymaga nie tylko motywacji pacjenta, ale również wsparcia ze strony rodziny i bliskich. Faza przewlekła (chroniczna), czyli ostatnie stadium alkoholizmuFaza przewlekła, zwana również chroniczną, to ostatnie stadium choroby alkoholowej. Charakteryzuje się tym, że picie zaczyna być ciągłe i nieprzerwane – alkoholik potrafi upić się nawet kilka razy w ciągu dnia, w zasadzie w ogóle nie trzeźwieje. Pije niemal bez przerwy, a pierwszą dawkę alkoholu przyjmuje już rano. Upija się w domu, pracy, u znajomych, a nawet na ulicy. Giną u niego resztki wstydu. W fazie przewlekłej pojawia się bardzo wyraźne obniżenie tolerancji na alkohol – już kilka kieliszków wystarczy, aby alkoholik upił się do nieprzytomności. Zdarza się, że na tym etapie uzależniony sięga nie tylko po typowe trunki, ale z braku pieniędzy, na przykład pije denaturat. Leczenie alkoholizmu w ostatnim stadium choroby. Zapewniamy pobyty stacjonarne i leczenie ambulatoryjne. Jeśli chcesz uzyskać więcej informacji, zadzwoń pod numer 504 106 335 Po czym rozpoznać ostatni etap alkoholizmu? Objawy Charakterystyczne objawy ostatniego stadium choroby alkoholowej, czyli fazy przewlekłej, to nasilone objawy zespołu abstynenckiego, do których zalicza się:bóle głowy;osłabienie:nudności i wymioty;wahania nastroju;zaburzenia snu;kołatanie serca;poty;lęki;psychoza alkoholowa (zespół Otella).Gdy picie staje się rytuałem, codzienne czynności zaczynają się ograniczać jedynie do spędzania czasu w towarzystwie kieliszka. Na drugi plan schodzi życie rodzinne, praca, przyjaciele. Wszystko zaczyna koncentrować się wokół alkoholu. Bardzo często zdarza się również, że alkoholikowi w ostatnim stadium choroby alkoholowej towarzyszy depresja. Depresja alkoholowa jest trudna do wyleczenia, ponieważ wiele jej objawów jest silnie związanych z objawami alkoholizmu, a leczenie depresji alkoholowej wymaga leczenia również samego uzależnienia. Ostatnie stadium choroby alkoholowej – do czego może doprowadzić?Długotrwałe picie prowadzi do całkowitego wyniszczenia organizmu i szeregu dolegliwości, zarówno fizycznych, jak i psychicznych. Jedną z chorób będących następstwem wieloletniego picia jest amnezja alkoholowa, czyli luki w pamięci. Pacjenci z psychozą Korsakowa są zupełnie zdezorientowani, mają problemy z przypomnieniem sobie informacji, nie mają świadomości tego, jaki jest dzień tygodnia, miesiąc, rok. Luki w pamięci są tak ogromne, że często towarzyszą im nieprawdziwe opowieści, które nie są jednak celowymi kłamstwami. Długotrwałe opilstwo wywołuje całkowitą degradację, osłabia procesy myślenia, wyniszcza organizm, a w skrajnych przypadkach prowadzi również do śmierci. Kiedy alkoholik zapije się na śmierć? Gdy się alkoholizmu nie leczy, jego skutki mogą być opłakane. Spożywanie alkoholu w dużych ilościach prowadzi do marskości wątroby. Śmierć alkoholika to bardzo często następstwo tego, że nerki, wątroba i serce przestają pracować. Dzieje się tak dlatego, że alkohol przyczynia się do nadciśnienia tętniczego i znacznie osłabia krążenie. Śmierć przez alkohol ma również miejsce wtedy, gdy alkoholik zamarznie – wskutek wychłodzenia organy przestają pracować i w efekcie może dojść do śmierci alkoholika. O nadchodzącym zagrożeniu może on być zupełnie nieświadomy, bo po przenikliwym zimnie i drętwieniu kończyn nadchodzi błogie ciepło. Leczenie alkoholika w ostatniej fazie choroby alkoholowej Leczenie alkoholika w ostatniej fazie choroby alkoholowej wymaga silnej motywacji i dużej asertywności. By pomóc alkoholikowi na tym etapie, prawie zawsze niezbędna jest reakcja otoczenia – trzeba zmusić chorego do skonfrontowania się ze skutkami uzależnienia. Niestety, bez skutecznej terapii leczenia alkoholizmu nie ma szans, by skończyć z nałogiem. Leczenie alkoholizmu w Ośrodku Nowe Życie w KrakowieNasz ośrodek leczenia alkoholizmu Nowe Życie to miejsce, w którym osoby z problemem alkoholowym mogą liczyć na profesjonalną pomoc w walce z nałogiem. Wieloletnie doświadczenie w zakresie leczenia alkoholizmu przekłada się na efektywność i skuteczność terapii. W ośrodku odwykowym Nowe Życie opieką otaczamy nie tylko alkoholików, ale również ich rodziny i bliskich – prowadzimy konsultacje rodzinne, terapie małżeńskie oraz terapie dla DDA. Źródła:,,Alkoholizm. Mianownictwo, rozpoznanie, leczenie i zapobieganie”, J. SKALA, Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, Warszawa 1966. ,,Alkoholizm: teorie, badania, implikacje społeczne”, R. Dobrzeniecki, T. Kruszewski, W. Szczęsny, A. Zaleś, Oficyna Wydawnicza Szkoły Wyższej im. Pawła Włodkowica w Płocku, 2013.
Jeśli chcesz otrzymać definicję słownikową, alkoholik to osoba, która cierpi na chorobę alkoholizmu. Jego mózg stał się uzależniony od alkoholu, aby funkcjonować, a bez picia pojawiają się objawy odstawienia. Jest jednak o wiele więcej do opowieści. Alkoholizm jest chorobą i tak jak w przypadku większości chorób, istnieją Łączy ich choroba alkoholowa, z którą walczą nawet od kilkudziesięciu lat. Każdy z nich ma bogaty piciorys. Kolejnych rozdziałów nie chcą już jednak pisać. Dlatego spotykają się raz w tygodniu. Żeby nie zapomnieć, jak mówią, że są alkoholikami. Schronisko dla bezdomnych przy ul. Towarowej w Olsztynie. Piątek, godz. 11. Zaczyna się miting anonimowych alkoholików. Są: kobiety, mężczyźni, bezdomni i osoby, które z bezdomności wyszły. Każda z tych osób z powodu picia straciła coś albo kogoś. Dlatego tu są… Spotkania AA w schronisku odbywają się od około dwóch lat. Niedziela rano, przebudzenie na kacu. Pobudka jeszcze na bombie. Ostatnie piwo nad ranem, które zamienia się w pierwsze w nowy dzień. Kieliszek, który zabiera rozum. Łyk wódki, który zrywa film. Alkoholik to nie ja. Mocna zabawa, a nie uzależnienie. Alkoholicy to margines. To ludzie słabi, którzy nie kontrolują się na imprezach. Ta sobota to przypadek, bo w poniedziałek idę na ósmą do pracy i po prostu trzeba się wyzerować. Wtorek na kacu, przecież wpadli znajomi. Pokłóciłem się z żoną i musiałem to obgadać z kumplem w barze. Pocięłam się z chłopakiem i wypiłam jedną lampkę wina za dużo, bo musiałam odreagować. Nie mam problemu, bo to jest poza mną. To sąsiad kupuje dwusetkę, kiedy ja rano przed pracą kupuję bilet na autobus. To nie ja. To oni, czyli ludzie słabi, biedacy, bezdomni, żule, bez przyszłości. ONI. Pierwszy krok Oni spotykają się co tydzień w schronisku dla bezdomnych przy Towarowej. Jest ich kilkunastu. Są wśród nich mieszkańcy ośrodka, osoby, które wyszły z bezdomności, i trzeźwi alkoholicy z Olsztyna.— Duży procent osób mieszkających w schronisku ma problem alkoholowy. U części jest to jedną z przyczyn bezdomności. U innych pojawił się w trakcie. W schronisku nie można pić alkoholu i być pod jego wpływem. Niepijącego alkoholika od ciągu dzieli jeden kieliszek, dlatego tak ważne jest przestrzeganie bezwzględnego zakazu spożywania alkoholu — mówi Robert Kuchta z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Olsztynie. Krzysztof zaczyna czytać preambułę AA: — Anonimowi alkoholicy są wspólnotą mężczyzn i kobiet, którzy dzielą się nawzajem swoim doświadczeniem, siłą, nadzieją, żeby rozwiązać swój problem i pomagać innym w wyzdrowieniu z alkoholizmu. Potem wszyscy uczestnicy spotkania chwytają się za dłonie i odmawiają modlitwę. Nie ma przymusu. — Chodzi o odwołanie się do siły wyższej. Nie musi to być bóg, ale uznajemy, że nie jesteśmy sobie sami w stanie poradzić z alkoholem — mówi Tomasz, alkoholik. Następnie każdy z uczestników czyta punkty AA, przedstawiając się i dodając: — Jestem alkoholikiem. Tomasz. Piotr. Andrzej. Joanna. Stanisław. Andrzej. Wszyscy mają swój alkoholowy życiorys. Nazywają go piciorysem. Drugi krok Mam na imię Andrzej i jestem alkoholikiem. Nie piję od 1986 roku. Urodziłem się przed wojną. Moja rodzina przeprowadziła się na Kaszuby. W szkole byłem wykluczony ze względu na to, że jako jedyny nie mówiłem gwarą. Byłem zahukanym, grzecznym dzieckiem. Uczyłem się dobrze. W moim domu nie było alkoholu. Pierwszy raz spróbowałem alkoholu po maturze. Trenowałem w tym czasie lekką atletykę. Napiłem się z kolegą sportowcem. Zatrułem się. Potrzebna była reanimacja. Przez kolejne lata nie wracałem do alkoholu. Trzeci krok Każdy z uczestników spotkania może podzielić się z innymi refleksją, wspomnieniem, obawą. Uczestnik podnosi dłoń. Przedstawia się i znowu dodaje: — Jestem alkoholikiem. I zaczyna opowiadać. Stanisław mówi, że miał wybór: albo przestanie pić, albo pójdzie do piachu. Wszystko z powodu trzustki. No i przestał pić. — Po jakimś czasie poczułem się na tyle mocny, że przestałem chodzić na mitingi. Radziłem sobie bez alkoholu, ale po kilku latach kupiłem sobie piwo bezalkoholowe. Przestraszyłem się i wróciłem na spotkania. To był dzwonek alarmowy. Byłem blisko pęknięcia i powrotu do picia — Stanisław wraca do chwili słabości. Według uczestników najważniejsze jest właśnie zdanie sobie sprawy z tego, że to choroba, której samodzielnie nie da się powstrzymać. Tomasz na początku, kiedy przychodził na mitingi, mówił, że ma problem z alkoholem. Nie używał słowa alkoholik, dzięki czemu udawało mu się w to uwierzyć. W końcu alkoholik to ktoś inny. Czwarty krok Wszystko się zmieniło, jak miałem 25 lat. Zostałem przydzielony do pracy na Warmii i Mazurach. Zostałem kierownikiem. Miałem pod sobą aż 120 osób. I musiałem nimi kierować. Na porannej zmianie zawsze mogłem zapytać kogoś doświadczonego, ale na popołudniowej i nocnej wszystko było na mojej głowie. Wtedy właśnie pojawił się alkohol. Odkryłem, że zdejmuje ze mnie presję. Mogę reagować szybko i podejmować ryzykowne decyzje, nawet na granicy bezpieczeństwa. Przełożeni mnie doceniali, a podwładnym imponowało to, co robiłem. Stałem się popularny. Piłem coraz więcej, a znalezienie kompanów nie było trudne. To była mała miejscowość. Szedłem do lokalu, a mąż bufetowej był moim pracownikiem. Od razu miałem wszystko poza kolejką, czasami mi też stawiano. W końcu byłem trochę jakby lokalnym gwiazdorem. To, że w międzyczasie skończyłem studia techniczne, jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że alkohol mi pomaga. Alkoholu było coraz więcej. Zarabiałem dobrze. Pensję dawałem żonie, a to, co zarobiłem na fuchach, przeznaczałem na alkohol. Myślałem, że pieniądze rozwiązują problemy. Piąty krok Alkoholicy mówią o sobie, że są uczuleni na alkohol. Nie mogą pić jak inni, bo etanol odbiera im rozum, sprawia, że nie mogą przestać. — Czy rozumiesz, że jesteś uczulony na alkohol? — pyta Tomasz. Kolejni uczestnicy podnoszą dłonie. — Przestałem pić, bo miałem do wyboru rodzinę albo alkohol. Wybrałem dzieci i żonę. Kiedy urodziła się moja córka, przez pierwsze dziesięć lat byłem albo pijany, albo w pracy. Drugie dziecko urodziło się już po kilku latach abstynencji — mówi Gustaw. Szósty krok Mój problem z alkoholem narastał z każdym dniem. Żona postanowiła, że musimy się wyprowadzić. Niestety, już było za późno. Byłem uzależniony. Przeprowadzka nie mogła już nic zmienić. Piłem. Żona ode mnie odeszła. Oddałem jej jedno mieszkanie, drugie zostawiłem sobie. Powoli zamieniałem je w melinę. Mój zakład pracy zlikwidowali. Miałem do wyboru albo przenieść się do innego miasta, albo ekwiwalent. Każdy alkoholik zawsze wybierze pieniądze. Nie miałem żony. Nie miałem pracy. Miałem pieniądze. Chciałem kupić sobie za to samochód. Umówiłem się ze znajomym. Po tygodniu miałem tylko na wycieraczkę. Wyjechałem w Polskę. Siódmy krok Janusz podnosi rękę i opowiada o tym, że zbiera złom i czasami ktoś poprosi go o pomoc. — Byłem w szoku, jak pozwolili mi samemu zabierać to z posesji. Właściciel się nie bał, że go okradnę — Janusz nie ukrywa wzruszenia. Bardzo dużo opowiada o sobie. Kiedy pił, na pewno był duszą towarzystwa, wodzirejem. Nie wstydzi się ludzi. W przeciwieństwie do Krzyśka. — Kiedy się ożeniłem, w środku byłem jeszcze chłopcem. Zbyt niedojrzałym. Dlatego zacząłem pić. Problem pojawia się w momencie, w którym używkami musimy kontrolować emocje. Można uzależnić się od półtora tysiąca rzeczy — mówi. Ósmy krok Wróciłem po kilku miesiącach. W międzyczasie zostałem eksmitowany z mieszkania. Zostałem osoba bezdomną. Mieszkałem na Dworcu Centralnym w Warszawie, w piwnicach, podziemiach i pod gołym niebem. Udawało mi się raz na jakiś czas stanąć na nogi, ale stabilizacja trwała do pierwszego kieliszka. Później wszystko się waliło i znowu lądowałem na bruku. Trwało to latami. Nie wiem tak naprawdę, ile czasu byłem bezdomnym, a ile nie. Dziewiąty krok Krzysiek mówi, że jedyną różnicą między bogatym a biednym alkoholikiem jest tylko jedna. To trumna. — Bogatego pochowają w kryształowej, a biednego w sosnowej — mówi. — Jak miałem pieniądze, to piłem wódkę, a jak wszystko zaczęło się walić, to piłem denaturat. Ważne było tylko to, żeby być na rauszu — dodaje. Wszyscy kiwają głową, słysząc to stwierdzenie. Paweł dodaje, że jak umrze bogaty alkoholik, to nie przez wódkę, a na atak serca, zawał albo wylew. Biedny po prostu zapije się na śmierć. — Sporo chłopaków, których poznałem na mitingach, z tego wyszło. Niestety cześć wylądowała w piachu — opowiada Krzysiek. Dziesiąty krok Straciłem wszystko, łącznie z nazwiskiem. Wśród osób bezdomnych posługiwaliśmy się jedynie pseudonimami. Spotkałem się z moją dorosła już córką, która w trakcie moich ciągów zdążyła zdać maturę i skończyć studia. Poznała mnie, chociaż nikt z bliskich już nie był w stanie. Zaproponowała mi pójście na odwyk do szpitala. Zgodziłem się, bo chciałem mieć gdzie spać, wykąpać się i obciąć włosy. Tak wylądowałem na detoksie w szpitalu. Najgorsze było to, że nadal nie wierzyłem w chorobę. Chciałem się tylko nauczyć kontrolować picie. Nie wyobrażałem sobie, że mogę nie pić alkoholu. Jeszcze w szpitalu trafiłem na miting AA. Była to chyba pierwsza grupa działająca w Olsztynie. Tam poznałem mężczyznę, który był przejazdem w Olsztynie i musiał spotkać innych alkoholików, żeby samemu się nie napić. Doznałem olśnienia, bo on mówiąc o sobie, mówił tak naprawdę o mnie. Wtedy zrozumiałem, że jestem alkoholikiem. To było jesienią 1986 roku. Od tego czasu nie piję. Jedenasty krok Spotkanie powoli dobiega końca. Alkoholicy dopijają swoje kawy. Zaczyna się powolne rozluźnienie. Mimo że mitingi nie są związane z żadną religią czy systemem światopoglądowym, czuć w ich trakcie podniosłą atmosferę. Klimat charakterystyczny dla spotkań religijnych. Wszystkim przyświeca jedna idea: nie chcą znowu zacząć pić. Z alkoholizmu nie można wyjść. Jest w końcu przewlekłą chorobą o bardzo wysokiej śmiertelności. Większość z osób obecnych na mitingu doświadczyła śmierci kogoś, kto się zapił. Każdy z nich stracił coś. Dla jednego tragedią była strata pracy, dla innego strata rodziny albo domu. Zdają sobie sprawę z tego, że cały czas muszą nad sobą pracować. Żeby nie wrócić do picie. Wszyscy są uczuleni na alkohol. Powrót do normalności jest niezwykle trudny. — Musiałem nauczyć się bawić, rozmawiać, uprawiać seks na trzeźwo — mówi Krzysztof. — Po odstawieniu alkoholu świat stracił kolory. Odzyskuje je dopiero po pewnym czasie, ale ten moment wyjścia jest naprawdę ciężki. Musisz znaleźć sobie jakieś hobby, żeby mieć czym się zajmować — dodaje. Alkoholików, którzy przestali pić, można porównać do osób powracających z wieloletniej podróży do domu rodzinnego. Znają plan miasta, ale bardzo dużo rzeczy się w nim zmieniło. Potrzebują przewodnika, który wyjaśni, co się zmieniło, i jak mają trafić z punktu A do punktu B. Anonimowi alkoholicy mają swoje własne imprezy. Grupy organizują wyjazdy z małżonkami lub partnerami. Choroba integruje alkoholików i ich bliskich, tak samo jak ma to miejsce w przypadku osób cierpiących na inne przewlekłe choroby. Są dla siebie braćmi. Dlatego co tydzień wracają na miting. Schronisko dla bezdomnych przy Towarowej. Piątek, godz. 11… Dwunasty krok — Bardzo ważne jest dawanie i pomoc innym. Po zaprzestaniu picia zająłem się pomocą osobom walczącym z alkoholizmem. Byłem sponsorem innych alkoholików i terapeutą przez dwadzieścia lat. Teraz niestety zdrowie już mi na to nie pozwala, ale dalej spotykam się z innymi alkoholikami. Chodzę na trzy mitingi trzech grup. Najbardziej lubię właśnie ten w schronisku dla bezdomnych. ••• Dwunasta tradycja AA mówi: anonimowość stanowi duchową podstawę wszystkich naszych tradycji, przypominając nam zawsze o pierwszeństwie zasad przed tradycjami. Dlatego wszystkie imiona bohaterów tego artykułu — uczestników mitingu — zostały zmienione. AUTOR: Michał Krawiel Anonimowi alkoholicy (AA) to grupy samopomocy zrzeszające osoby uzależnione od alkoholu. Spotkania mają im pomóc w utrzymaniu trzeźwości własnej i innych uczestników mitingu. AA powstało w latach 30. XX wieku w Stanach Zjednoczonych. W Olsztynie obecnie działa 11 grup anonimowych alkoholików. 12 stopni wykorzystują również grupy wsparcia dla rodzin i przyjaciół osób uzależnionych Al-Anon. Alkoholizm uznawany jest za chorobę o nieuleczalnym przebiegu. Jeżeli nie zostaną podjęte odpowiednie kroki, alkoholikowi grozi śmierć. Z tego względu tak ważne są szybkie działania. W ramach leczenia alkoholizmu należy się całkowicie odciąć od napojów alkoholowych. Tylko w ten sposób możliwe jest pełne wyleczenie. W pewnym momencie może przyjść dzień, kiedy alkoholikPytania i mity na temat uzależnienia 1. Czy częstotliwość picia jest dowodem na uzależnienie? Tak i nie. Codzienne picie kieliszka wina do obiadu nie jest uzależnieniem. Ale częste picie większej ilości alkoholu jest dość poważnym sygnałem uzależnienia. Częste upijanie się jest pewnym objawem choroby. Pamiętajmy: każdy alkoholik może przerwać picie na jakiś czas. Trudno mu jednak wytrzymać bez picia, toteż wcześniej czy później sięgnie po alkohol. A wówczas nieuchronnie, prędzej czy później, chociaż nie zawsze od razu – znów się upije. Alkoholicy często mają przerwy w piciu, niekiedy nawet dość długie. Są one potrzebne alkoholikowi, gdyż organizm zatruty alkoholem po prostu nie wytrzymuje bardzo długiego okresu ciągłego picia. Przerwy te nie świadczą jednak o tym, że ktoś nie jest alkoholikiem. Jeśli kończą się one powrotem do picia i ponownym upijaniem się, stanowią stuprocentowy objaw alkoholizmu. 2. Czy można pić w sposób kontrolowany i czy to oznacza, że nie ma uzależnienia? Można. Większość ludzi używających alkoholu pije właśnie w sposób kontrolowany i nie popada w uzależnienie. Od alkoholu uzależnia się 10-15% jego użytkowników. Istotą uzależnienia jest utrata kontroli nad alkoholem. Alkoholizm nazywa się niekiedy nawet „chorobą kontroli”. Utrata kontroli przybiera dwie formy. Po pierwsze, człowiek uzależniony sięga po alkohol pomimo tego, że obiecał sobie i innym, że tego nie zrobi. Np. ktoś miał ważne spotkanie albo egzamin, wiedział więc, że powinien być trzeźwy, ale mimo to wypił, bo np. spotkał koleżkę i razem wstąpili do baru. Po drugie, uzależniony traci kontrolę nad ilością wypijanego alkoholu, gdy tylko zacznie pić. Ktoś np. umówił się, że pójdzie wieczorem z żoną do teściów i postanowił być trzeźwy. Po południu wstąpił jednak na jedno piwo, „bo przecież jedno nie zaszkodzi”. Ale po wypiciu tego piwa poczuł nieodpartą chęć dalszego picia, wypił drugie, trzecie i w końcu się upił. Kiedy indziej poszedł na przyjęcie, obiecując sobie i żonie, że tym razem się nie upije. Postanowił wypić tylko jeden kieliszek, ale gdy go wypił, nie mógł się powstrzymać przed dalszymi i znów się upił. Alkoholik dramatycznie walczy o przywrócenie kontroli, a także o to, by dowieść innym i sobie samemu, że jej nie utracił. W tym celu czasem rzuca picie na dłuższy czas. Np. w sierpniu wielu ludzi ślubuje niepicie alkoholu. We wrześniu podejmują picie w najlepsze, uznając, że skoro wytrzymali cały miesiąc, nie mają problemu. W istocie niemal każdy alkoholik może przez długi czas w ogóle nie pić. Nie może jednak przez długi czas pić ograniczonych dawek alkoholu. Toteż prawdziwy test na alkoholizm nie polega na tym, by w ogóle nie pić, ale by przez miesiąc pić np. codziennie tylko jeden kieliszek wina. Nieuzależniony człowiek nie będzie miał z tym większych trudności. Uzależniony nie podoła takiemu ograniczeniu; wcześniej czy później po jednym kieliszku wypije drugi, potem następny i jeszcze, aż do upicia się. To właśnie jest niezaprzeczalny dowód uzależnienia i braku kontroli nad alkoholem. 3. Czy silna wola i mocna głowa chronią przed chorobą? Mocna głowa jest dość pewnym objawem uzależnienia. Alkohol jest trucizną, przed którą normalny zdrowy organizm broni się; wpływa on również na rozregulowanie kontroli w centralnym układzie nerwowym, więc zdrowy człowiek po jego wypiciu ma zawroty głowy, trudniej mu mówić, robi głupstwa. Człowiek z mocną głową toleruje większe ilości alkoholu. Oznacza to najczęściej, że jego organizm już uodpornił się na truciznę, jaką jest alkohol. Może wypić dużo, a zapewne zaraz będzie nie tylko mógł, ale musiał wypić, żeby jako tako się czuć. Przez jakiś czas będzie funkcjonował po alkoholu, ale – jeśli przeżyje i nie zginie w bójce, w wypadku albo nie umrze na zawał bądź inną chorobę spowodowaną alkoholizmem – po latach głowa mu osłabnie. Będzie upijał się coraz mniejszą ilością alkoholu, ale za to – ponieważ głód alkoholu i objawy odstawienia nasilą się nie do wytrzymania – będzie upijać się coraz częściej. Silna wola jest w przypadku alkoholizmu bardzo zdradliwa. Alkoholicy na ogół wykazują bardzo silną wolę w działaniach, które służą piciu, np. potrafią w środku nocy w nieznanym mieście wytrwale szukać alkoholu, aż do skutku. Nie mają natomiast woli – żadnej, ani silnej, ani słabej – wobec samego alkoholu lub innego środka, od którego są uzależnieni. Na tym właśnie polega uzależnienie. A jednocześnie ponieważ wszyscy wokół zarzucają im brak silnej woli, alkoholik walczy beznadziejnie o udowodnienie sobie i światu, że jednak ją posiada. Stąd bezskutecznie ponawiane obietnice i próby kontrolowanego picia. Stąd wymyślny niekiedy system zaprzeczeń, który pomaga alkoholikowi wyszukiwać inne przyczyny picia niż alkoholizm. Nieprzypadkowo pierwszy krok Anonimowych Alkoholików mówi o uznaniu bezsilności (czyli braku siły i woli) wobec alkoholu. Po jego dokonaniu trzeba natomiast bardzo wiele silnej woli, by wytrwale realizować program zmian osobistych, które są niezbędne po to, by najpierw w ogóle wytrwać, a później żyć szczęśliwie bez alkoholu. 4. Czy piwo jest, czy nie jest alkoholem? Jest. Bez żadnej dyskusji. Nikt nie upija się wódką czy winem, ale alkoholem zawartym w wódce, winie, piwie i w innych produktach. Nikt nie uzależnia się od wódki, likieru, koniaku lub piwa, ale od alkoholu zawartego w nich. Mit, iż piwo nie jest alkoholem, jest tak silny, że rosnąca liczba młodych ludzi pije go coraz więcej, w efekcie w wielu ośrodkach leczenia uzależnień znaczną część pacjentów stanowią młodzi ludzie, którzy nigdy nie pili żadnego innego napoju alkoholowego oprócz piwa. Dlatego bardzo niebezpieczne jest nagminne łamanie zakazu sprzedaży alkoholu nieletnim właśnie w odniesieniu do piwa. (…) 5. Jaka jest skuteczność wspólnoty Anonimowych Alkoholików oraz leczenia korzystającego z 12 kroków AA? Ocenia się, że 33% ludzi, którzy przychodzą na terapię opartą na programie AA, utrzymuje trzeźwość po jej ukończeniu. Drugie 33% raz bądź dwa razy zapija, po czym i oni także zachowują trzeźwość. Statystyki te rosną w przypadku połączenia terapii profesjonalnej z AA, a przede wszystkim, gdy po zakończeniu terapii jej absolwenci systematycznie chodzą na mityngi AA. Długość i jakość trzeźwości zależą nie tylko od uczestnictwa w mityngach, ale także od pracy włożonej w przerabianie kroków AA, w czytanie literatury aowskiej, w prowadzenie dziennika uczuć i w inne formy pracy nad sobą. 6. Czy AA jest jedyną metodą na alkoholizm? AA jest najskuteczniejszą metodą dla największej liczby osób. Program AA – w swej istocie behawioralno-poznawczy – jest dziś powszechnie przyjętą podstawą programów terapii, opartych na tak zwanym „modelu Minnesota”. I w tym sensie został uznany przez profesjonalistów za najlepszy sposób pomocy uzależnionym. Paradoksalnie, niektórzy profesjonaliści nie przyznają, że zaczerpnęli pojęcia bezsilności, duchowości, gruntownego obrachunku moralnego z programu AA. (…) AA nie jest jednak metodą jedyną. Zdarzają się ludzie, którzy przestali pić bez żadnej pomocy; są to jednak jednostki wobec milionów trzeźwych alkoholików. Niektórzy stosują disulfiram, znany w Polsce w postaci anticolu lub esperalu, wszczepianego w pośladek. Metody te – podobnie jak stosowana dawniej metoda budzenia wstrętu (…) – polegały na budzeniu lęku przed dolegliwymi konsekwencjami picia – wymiotów i drgawek w przypadku anticolu, śmierci po zapiciu esperalu. Podobny charakter trwałego wpajania strachu – głównie moralnego – przed zapiciem ma hipnoza lub kodowanie (o którym pisałem w książce „Litacja”). Ich działanie jest jednak krótkotrwałe. Disulfiram jest jednym z wielu środków farmakologicznych stosowanych na alkoholizm. Czasem próbowano antydepresantów, takich jak desipramina, lub środków przeciwlękowych jak buspiron, okazywały się jednak niezbyt efektywne. Skuteczniejsze natomiast okazywały się kampral i naltrekson, ale przede wszystkim w połączeniu z terapią. Ostatnio głośno jest o baklofenie, środku zmniejszającym napięcie mięśni szkieletowych, który dobrze znosi objawy głodu alkoholowego. Został on rozpropagowany przez Oliviera Ameisena, francuskiego kardiologa, który w książce „Spowiedź z butelki” ukazał, w jaki sposób ten powszechnie dostępny i tani środek pomógł mu przezwyciężyć alkoholizm. Nie oceniając książki Ameisena i nie podważając jego tez, warto zwrócić uwagę na różnicę między środkami farmakologicznymi a metodą AA. Nawet jeśli farmaceutyki pomogą znieść głód alkoholowy i zachować trzeźwość, to same przez się nie pozwolą na zmianę myślenia oraz wypełnienie pustki duchowej, charakteryzującej uzależnionych. To dlatego skuteczność naltreksonu znacznie rośnie w połączeniu z terapią. Odziaływanie terapii każdego rodzaju ulega wzmocnieniu, gdy towarzyszy mu skierowana przez terapeutów do pacjentów zachęta do chodzenia na spotkania AA. Terapia bez AA jest mniej efektywna. Wciąż jeszcze zdarzające się, choć coraz mniej liczne, przypadki, gdy terapeuci wręcz zakazują uczestnictwa w mityngach AA, są szkodliwe i nieetyczne. 7. Kiedy zaczyna się uzależnienie? Uzależnianie się jest procesem. Trudno określić punkt, w którym ktoś staje się uzależniony. Warto jednak zastanowić się, gdy ktoś ma problemy związane z piciem, a mimo to pije dalej. Najczęściej nie są to jeszcze problemy zdrowotne, lecz zawodowe, towarzyskie, rodzinne, psychologiczne lub prawne. Problemy te wcześniej widzi otoczenie niż sam zainteresowany. Toteż nigdy nie należy bagatelizować uwag ze strony innych ludzi, że ktoś być może za dużo pije. Objawem uzależnienia jest też utrata kontroli; o jej dwóch wymiarach była mowa w odpowiedzi na pytanie o kontrolowane picie. Najlepszym wskaźnikiem alkoholizmu pozostaje zestaw pytań sformułowany przed kilkudziesięcioma laty przez specjalistów z John Hopkins University w Baltimore w USA (tzw. test baltimorski). 8. Na jakie symptomy uzależnienia powinni zwracać uwagę bliscy osoby wpadającej w nałóg? Minimalizowanie ilości i częstotliwości picia oraz jego skutków, wykręty; ukrywanie picia i chowanie alkoholu; zapewnienia, że nie będzie już pić; picie alkoholu do dna, dopijanie kieliszka przy wstawaniu od stołu. Później: tzw. mocna głowa, zaczynanie dnia od klina, picie ciągami. 9. Jak pomóc osobie wpadającej w nałóg? Nie ignorować picia ani nie bagatelizować jego skutków. Nie pomagać unikać konsekwencji picia; nie płacić długów, nie kłamać w celu usprawiedliwienia nieobecności w pracy, nie płacić za uzależnionego kar ani nie załatwiać za osobę pijącą spraw zaniedbanych w rezultacie picia. Odmawiać wspierania nałogowych zachowań. Najskuteczniejsza jest interwencja, której nie należy przeprowadzać w pojedynkę. Ludzie bliscy, pracodawca, koledzy, być może lekarz, powinni skonfrontować pijącego z jego nałogiem i konsekwencjami picia. Interwencja ma wyrażać troskę i odnosić się do konkretnych zachowań, a nie być ogólną oceną człowieka. Jej celem powinno być połączenie problemów życiowych z nadużywaniem alkoholu i pokazanie pijącemu, że jego problemy są właśnie rezultatem, a nie, jak on/ona najczęściej sądzi, powodem picia. Dobra interwencja powinna kończyć się skierowaniem pijącego do specjalisty lub do ośrodka leczenia uzależnień. Tytuł, skróty i zdjęcie pochodzą od redakacji. Fragmenty książki Wiktora Osiatyńskiego Drogowskazy, Iskry, Warszawa 2013 Baltimorski test alkoholowy 1. Czy odczuwasz potrzebę wypicia kieliszka wódki czy kufla piwa w określonej porze dnia? 2. Czy tracisz na picie czas poświęcony na pracę? 3. Czy zdarza się, że siadając do stołu, zamierzałeś wypić tylko 1-2 kieliszki, a z chwilą kiedy zacząłeś pić, piłeś aż do upicia się? 4. Czy następnego dnia po pijaństwie musisz wypić kieliszek wódki lub choćby piwo, by poczuć się lepiej? 5. Czy pijesz, by czuć się bardziej swobodnym w towarzystwie? 6. Czy picie zakłóca twoje życie domowe? 7. Czy miałeś po wypiciu zanik pamięci („przerwę w życiorysie”)? 8. Czy miałeś kiedykolwiek wyrzuty sumienia po wypiciu? 9. Czy picie spowodowało u ciebie wystąpienie zaburzeń snu (trudności w zaśnięciu, zbyt wczesne budzenie się, sen przerywany)? 10. Czy po upiciu się próbujesz znaleźć dla siebie usprawiedliwienie, dlaczego się upiłeś? 11. Czy zauważyłeś rano po przepiciu, że drżą ci ręce? 12. Czy picie zagraża twoim interesom lub stanowisku w pracy (nagany, upomnienia, zwolnienia z pracy)? 13. Czy miałeś już kłopoty finansowe z powodu picia (przepiłeś pensję lub premię, zasiłek rodzinny, pożyczyłeś na wódkę, zastawiłeś przedmioty własne lub rodziny)? 14. Czy odkąd pijesz, zauważyłeś zmiany w swoim usposobieniu (stałeś się drażliwy, wybuchowy, skłonny do wzruszeń, zawistny)? 15. Czy pijesz z osobami poniżej twojego poziomu kulturalnego? 16. Czy pijesz, aby uciec od zmartwień i kłopotów, np. rodzinnych, zawodowych i innych? 17. Czy pijesz sam? 18. Czy odkąd pijesz, stałeś się mniej ambitny? 19. Czy stałeś się trudniejszy w pożyciu z innymi ludźmi, odkąd pijesz? 20. Czy szukasz okazji do wypicia? 21. Czy obniżyła się twoja wydajność w pracy, odkąd pijesz? 22. Czy odkąd pijesz, zmniejszyły się twoje zainteresowania domem i rodziną? 23. Czy kiedykolwiek leczyłeś się u lekarza z powodu dolegliwości po piciu (brak apetytu, nudności, wymioty, zły sen, nerwowość itp.)? 24. Czy pijesz dla uzyskania wiary w siebie? 25. Czy byłeś kiedyś leczony w szpitalu z powodu picia? Jeżeli choćby na jedno z powyższych pytań odpowiesz twierdząco, będzie to dla ciebie wyraźnym ostrzeżeniem, że jesteś na drodze do alkoholizmu. Jeżeli odpowiesz „TAK” na dwa z tych pytań, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że już masz problem alkoholowy. Jeżeli jednak odpowiesz twierdząco na trzy i więcej pytań, jesteś już alkoholikiem. Każda odpowiedź „TAK” świadczy o tym, że alkohol bierze nad tobą górę. Podobne wpisyMonika na tym budowała swoją wartość. – Kiedy wyszłam z koleżankami na imprezę, usłyszałam: „Co z ciebie matka”. Wtedy już nie reagowałam na zaczepki. Zamykałam drzwi do pokoju dzieci i kładłam się z nimi spać. Spokojniejsza. Przestało mi zależeć. Myślałam: „Chcesz, zachlej się na śmierć. Mam cię w du**ie”. Jolanta Tęcza-Ćwierz Nigdzie nie mogę mieć nawet kropli alkoholu, bo jak go poczuję, zamienię się w kogoś kim byłem, kiedy miałem go zawsze wokół siebie dużo, a w sobie bardzo dużo - pisze Jakub Zając Właśnie ukazała się jego debiutancka powieść „Halt. Zapiski z domu trzeźwienia”, w której opowiada o uzależnieniu i drodze do trzeźwego życia. Kim jest alkoholik? Człowiekiem, który ucieka. Alkoholik to osoba zalękniona, niestabilna emocjonalnie i niedojrzała. Choroba alkoholowa jest skutkiem czegoś. Sam problem leży gdzieś głębiej. Pisze pan, że alkoholizm to choroba ciała, umysłu i ducha. Co u pana najbardziej szwankowało? Emocje. Zawsze się wszystkim martwiłem, przede wszystkim tym, że nie jestem wystarczająco dobry w jakiejkolwiek dziedzinie. Mam obsesję bycia najlepszym we wszystkim. Jestem też osobą maniakalnie uporządkowaną. Zawsze działałem według rytmu, schematycznie. Alkoholizm najpierw zburzył ten plan, spowodował rozchwianie mojej emocjonalności, a potem pozwolił utrzymywać się w stanie niemyślenia o planie. Jak przebiega sinusoida emocji u osoby uzależnionej od alkoholu, świetnie wyjaśnia prof. Wiktor Osiatyński. Osoba funkcjonująca w równowadze emocjonalnej, spokojna i neutralnie zadowolona z tego, co ją otacza, ze swojego stanu ducha i ciała, jest na linii stabilnych emocji. Kiedy doświadcza czegoś nieprzyjemnego, spada na minus pięć, a kiedy dostanie podwyżkę w pracy-osiąga plus trzy. Tymczasem osoba uzależniona od fizjologicznego wpływu alkoholu ma uszkodzony mózg, wskutek spustoszeń, które substancja ta sieje w organizmie. Wtedy najdrobniejsze uchylenia od normy objawiają się skokami: plus piętnaście, minus szesnaście. Jak alkohol wpływał na pana uporządkowany świat? Dawał mi spokój i sen. Za mną bardzo trudne lata związane z osobistymi przeżyciami. Nie potrafiłem się odnaleźć, ani poradzić sobie z nimi. Dlatego wprowadziłem się w stan dużego przygnębienia, leczyłem się psychiatrycznie na depresję. Zdiagnozowano u mnie początek choroby dwubiegunowej. To mnie trochę przestraszyło. Przyjmowałem leki, ale najlepiej działał alkohol. Zacząłem łączyć lekarstwa z alkoholem, co spowodowało całkowity brak orientacji w tym, co się ze mną dzieje. W pewnym momencie nie wytrzymałem, i coś się we mnie urwało. Powiedziałem sobie, mam to wszystko gdzieś, cały ten porządek i plan. Chciałem się zapić na śmierć. Kiedy się pan zorientował, że jest na najlepszej drodze do uzależnienia? Jakieś dziesięć lat temu w internecie zrobiłem sobie test pod tytułem: jak często i w jakich sytuacjach spożywasz alkohol? To było po którymś z kolei kilkudniowym piciu. Wynik testu brzmiał: zatrzymaj się, to zmierza w złą stronę. Jakiś czas później już nie musiałem robić testu. Próbowałem sobie przypomnieć jakieś miejsce, w którym nie spożywałem alkoholu. Nie znalazłem takiego. Zaspokojenie pewnej potrzeby jest silniejsze, niż cokolwiek innego. Na tym to właśnie polega. Chociaż racjonalnie, w momentach oprzytomnienia, wydaje się to całkowicie absurdalne, bez sensu, i doskonale zdawałem sobie sprawę, że donikąd nie prowadzi, tylko do pogorszenia mojego stanu, bo następnym razem będę musiał wypić więcej. Jednak zaspokojenie tej potrzeby usuwa sprzed oczu wszelkie racjonalizacje. A pamięta pan ten pierwszy raz, kiedy się pan tak na serio upił? Nie. Pewnie było to z kolegami z klubu piłkarskiego, miałem 14, może 15 lat. Co pan wtedy myślał o sobie? Nie wydawało mi się to niczym specjalnym. Wszyscy dookoła pili. Ja również. Piłem od najmłodszych lat. Alkohol był cały czas i wszędzie. Czy jest różnica między alkoholikiem a pijakiem? Pan Maciej Maleńczuk śpiewa, że „pijus krzyczy: polej, pijak prosi: nalej”. Pijus pije, bo lubi, chce się dobrze bawić i dobrze czuć. Alkoholik (którego ja podstawiam pod Maleńczukowego pijaka) pije, żeby się czuć normalnie, żeby się przywrócić do normalnego funkcjonowania. To nie jest tak, że alkohol dla alkoholika jest trucizną. On jest lekarstwem. Zbawieniem. Przywraca równowagę emocjonalną, fizyczną, pozwala normalnie funkcjonować. Gdybym w pewnym momencie nie napił się rano, po przebudzeniu, to bym się nie podniósł z łóżka i nie poszedł do pracy. Oczywiście pijany. Tylko co to znaczy pijany? Tolerancja spożywania alkoholu w moim przypadku bardzo wzrosła. Trudno powiedzieć, kiedy znajdowałem się w stanie rzeczywistego upojenia alkoholowego, tak jak je rozumiemy, że komuś się plącze język, zatacza się, przewraca. Aby doprowadzić się do takiego stanu, musiałbym wypić bardzo dużo albo pić przez kilka dni. W moim przypadku spożywanie alkoholu było metodyczne. Miałem swoje trasy do sklepów, określone godziny i dawki. Spożywałem takie ilości alkoholu, które pozwalały mi normalnie funkcjonować. Brzmi to tak, jakby pan miał wszystko pod kontrolą. Do pewnego momentu picie pozwalało mi w miarę stabilnie funkcjonować, ale ostatnich kilkanaście miesięcy tego ciągu nie było pod moją kontrolą. Aby wyjść z alkoholizmu, trzeba dotknąć dna? Osoby, które nazywam guru alkoholizmu, mówią, że każdy ma granicę, po przekroczeniu której się reflektuje, że coś zawalił, coś poszło nie tak. Do jego zakłamanej samoświadomości dociera prawda z nutką obiektywizmu. Osoby uzależnione pracują na swoją chorobę wiele lat. Trzeba być kretynem, aby nie uświadomić sobie, że jeśli spożywa się półtora litra wódki dziennie, albo wypija 20 piw, jak to było w moim przypadku, to coś jest nie tak. Do tego nie trzeba specjalnej racjonalizacji, tyle że nie ma to przełożenia na działanie. Dolegliwości zespołu abstynencyjnego powodują takie stany psychiczne i fizyczne, które każą wracać do picia. Pierwsza rzecz to świadomość. Druga -to podjęcie działania. Do tego musi być bodziec. Co nim było dla pana?Byłem przekonany, że niemal tygodniowa wizyta w szpitalu psychiatrycznym jest moim dnem. Nie była. Trzy czy cztery dni później niczym wielkim nie wydawało mi się sięgnięcie po alkohol. A co zadziało? Spojrzenie w oczy mojego o 12 lat młodszego brata. Przyjechał po mnie na krakowskie Planty. Byłem w strasznym stanie. I zobaczyłem w jego oczach strach. Już nie był smutny, ani zły na mnie, tylko był przestraszony. Przypomniałem sobie wtedy wszystkie chwile, kiedy go prowadziłem do przedszkola, usypiałem, gdy był małym chłopczykiem. Pomyślałem, że coś jest nie tak. To ja powinienem pomagać rękę młodszemu. To spojrzenie i ta myśl były dla mnie gorsze, niż historie, które znamy z opowieści alkoholowych: obleśnych, obrzydliwych. Następnego dnia udałem się do ośrodka odwykowego. Trafił pan na terapię i napisał o tym książkę. Nie jest to jednak opowieść o piciu i wychodzeniu z niego. Pomysł napisania książki nie był mój. Książka powstała jako praktyka terapeutyczna i zalecenie, które w pierwszych tygodniach zlekceważyłem, jednak później, kiedy zorientowałem się, co się ze mną dzieje, uznałem, że warto łapać się wszystkiego. Pomysł napisania książki to podpowiedź, którą otrzymałem od właściciela ośrodka - trzeźwego alkoholika. Wręczył mi broszurkę pt. „Medytacje. Dzień po dniu” i polecił, abym prowadził dzienniczek głodu alkoholowego. Ci, którzy przeszli odwyki, detoksy, wiedzą, co to jest. Podczas terapii codziennie wieczorem należy podsumować dzień i zaplanować następny tak aby nastawić się pozytywnie do tego, co mamy zrobić. Nie należy myśleć o niczym innym, tylko o tym, żeby ten następny dzień przeszedł pomyślnie, żeby być trzeźwym. Chodzi o leczenie się małymi krokami, każdego dnia. Krzysiek napisał mi w tej broszurce: „Jakubie, zastanów się, czy to, co robisz dzisiaj, przybliża cię do tego, co chcesz robić jutro.” To proste zdanie uzmysłowiło mi, że chciałbym pisać. Więc zacząłem pisać książkę. Cytuję: książka to literackie zejście do alkoholowej studni pamięci. Co pan znalazł na jej dnie? Małego, smutnego, niezadowolonego z siebie chłopczyka, ukrytego w śmiałym, pewnym siebie, od czasu do czasu eleganckim młodym mężczyźnie. Potrafię pozować. Ukrywać, że jestem niepewny. Ale każdy ma jakiś brak, który mu musi wystarczyć. Głód, którego się nie da nasycić i przestrzeń, której nie da się wypełnić. I z tym sobie trzeba poradzić. Mam czarną chmurę, która unosi się nade mną i stale muszę ją od siebie odganiać. Co panu pomaga? Plan. Schemat i rutyna. Siatka nawyków. Postępowanie według ustalonego rytmu. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem, bo mogę się położyć i spać. Przez 9 lat nie mogłem normalnie zasnąć. Śpi pan spokojnie, bo... ...działam według planu. Wstaję o konkretnej porze, robię określoną liczbę pompek, przysiadów, podciągnięć. Potem prowadzę lekcje z uczniami, później piszę, przeglądam strony internetowe, do kogoś dzwonię, spotykam się. Dla kogo jest ta książka? Dla wszystkich, którzy chcieliby siebie poprawić. Stać się lepszymi. Dla wszystkich, którzy mają w sobie niezgodę na siebie i chcieliby się temu poczuciu przyjrzeć. Co mysli alkoholik kiedy jest trzeźwy Zapił się na śmierć w parku. Siostry, ich dzieci mają pretensje do żony, że mu nie pomagała w jego biednym pijanym życiu. Nikt nie myśli o jego „Nie piję już od tygodnia. Z wyjątkiem wczoraj” (zasłyszane) 1. Aperitif Na zamkniętej terapii odwykowej i na stacjonarnej terapii, ale na etapie późniejszym, osobom uzależnionym nakazuje się pisanie prac na zadane tematy związane z zażywaniem substancji zmieniających świadomość. Należy napisać i poddać publicznej analizie wpływ zażywania na pracę/rodzinę/wartości. Język jest uznawany za podstawowe narzędzie zakłamujące mechanizm nałogu, przesadnie flirtujący z eufemizmem, nadmiernie idealizujący chwile uniesień i bagatelizujący dramatyczne skutki nadużywania alkoholu, narkotyków, leków. To więc język trzeba postawić w stan podejrzenia i oczyścić go z retorycznych zawijasów, utrefionych wymówek. Nie wolno pisać „piliśmy”, bo to przenosi odpowiedzialność z „ja” na jakieś „my”, nie wolno używać zwrotów „zrobiłem ćwiartkę”, „rozpracowałem pół litra”, „ i wtedy przyszedł czas na setunię”. Trzeba mówić wprost „100 mililitrów wódki”, „1000 mililitrów piwa”. Nie ma tam miejsca na erystyczne występy, erudycyjne popisy i barwne przygody dzielnych wojaków Szwejków. Wtedy dopiero istnieje cień szansy na zmierzenie się z prawdą. To dlatego najłatwiej mają ci, którzy na co dzień nie piszą nic poza wnioskami o zapomogę do MOPS-u. Piszą koślawo, niezdarnie, ale jednowarstwowo. Ci, którzy nawykli do ekwilibrystyki słownej, nierzadko zaliczają swoje wypracowania po kilka razy (czyli piszą od nowa i od nowa, aż zostanie zaakceptowane przez terapeutów). 2. Lufa Jerzy Pilch, stręczyciel językowy, uwodziciel i narcyz słowny, przyzwyczaił nas do rozbuchanej frazy, barokowo nabrzmiałej, domagającej się poklasku. A zatem mamy w „Pod Mocnym Aniołem” tyrady składające się na jedno wielkie epitafium dla alkoholu, requiem dla snu. „Chce się pan zapić na śmierć? – zapytał doktor Granada. Nie potwierdzam ani nie zaprzeczam – odparłem, ponieważ w żadnej sytuacji nie byłem w stanie zrezygnować z finezyjnej frazy. Za późno zrozumiałem, że nie jest to dar, ale przekleństwo. Każda rozmowa telefoniczna obracała mi się w powieściowy dialog, każde pozdrowienie w poetyczny aforyzm, każde pytanie o godzinę w teatralną kwestię. Mój złakniony wyższości, a może nawet nieśmiertelności język rządził mną. Byłem we władaniu języka, byłem we władaniu kobiet, byłem we władaniu alkoholu” – czytamy w „Pod Mocnym Aniołem”, które pełne jest efektownych bon motów („Ach, panie doktorze, ja wiem, przecież ja doskonale wiem, że nie można, pijąc, żyć długo i szczęśliwie. Ale jak można żyć długo i szczęśliwie bez picia?”). Kultura eufemizmuje alkoholizm, zatem i w książce Pilcha mamy wcale pokaźną część wypisów alkoholowych z kart światowej literatury. Obok Lowry`go, Dostojewskiego, Joyce`a mamy też rodzimą reprezentację prozatorskich promilowych uniesień. (Przykłady skatalogował swego czasu Józef Rurawski w książce „Wódko, wódeczko”.) Wszystko to jednak dotyczy chwili, kiedy jesteś w sztosie, w biegu, na fali. Jest pięknie, intensywnie i niezaprzeczalnie istotnie. Wciąż za mało jest tekstów o tym, co dzieje się po karnawale, gdy już zostaje na ziemi tylko zarzygane confetti. Pilch mimo wszystko nie rezygnuje z efekciarstwa, a happy end wieńczący całą fabułę jest nieprzekonujący. Poczucie wyższości głównego bohatera wyraża się także w określaniu wszystkich postaci własnymi przezwiskami, nazw własnych zamiast zwyczajowych. Przywilej opisywania, mówienia o innych staje się demiurgiczną rozkoszą (Królowa Kentu, Szymon Sama Dobroć, Kolumb Odkrywca). Inną narrację proponuje nam Wiktor Osiatyński. W „Rehabie” pisze konkretnie, trzecioosobowo, oszczędnym stylem. Tok rozumowania ma precyzyjny, nie meandryczny, nie błądzi po didaskaliach i erudycyjnych przypisach. „Lecz nie mógł tylko pisać. Musiał jeszcze żyć, zanosić to, co napisał , załatwiać różne sprawy, a także zbierać materiały do pisania, bo nie miał odwagi tworzyć z niczego. Gdy wychodził do świata, czuł się bezradny, zagubiony i zalękniony. Wtedy stosował swoje gry: zagadywanie, zabawę słowami, poczucie humoru”. Demaskuje i wypunktowuje błazeńskie strategie jakie stosuje alkoholik, by zagadać pustkę, która w nim ogromnieje z każdym przeżytym ciągiem i teatr, który uprawia dla siebie i otoczenia, by za wszelką cenę udowodnić, że jest normalny, taki jak inni. 3. Popitka Małgorzata Halber, postać telewizyjna, prezenterka, dziennikarka, felietonistka i rysowniczka, osoba uzależniona w styczniu 2015 roku wydała swój debiut pod tytułem „Najgorszy człowiek na świecie”. Autorkę z główną bohaterką łączy wiele: rodzinne miasto, wykonywany zawód, przybliżony wiek, kierunek studiów. Oczywiście nie należy przeprowadzać prostego znaku równości między dwiema postaciami, niemniej zostajemy ewidentnie zaproszeni do konwencji autobiograficznej. Recepcja książki podzieliła się wedle dwóch światopoglądów: „Napisała o czyś ważnym, więc nie należy tej książki traktować, abstrahując od jej tematu” i „Co z tego, że o czymś ważnym, jeśli literacko niedomagając”. A zatem? Jest to debiut o piciu i to o piciu kobiecym. Nie okraszonym opowieściami o ułańskiej fantazji stryja, który jechał po pijanemu fiatem w 1976 roku i jak natrafił na zamknięty szlaban to wysiadł, podniósł go i pojechał. Nie o kozackich setuniach na wieczorze kawalerskim i nie o libacji po wyjściu z wojska. Bo te picia są społecznie dozwolone. Kobieta natomiast w naszym bogoojczyźnianym kraju, kulcie maryjnym może ewentualnie czubkiem języka musnąć advocat przy niedzielnej kawce. Książka Halber jest o kobiecie, która pije i nie ma obrzękłej twarzy i w adresie wpisanego trzeciego peronu na dworcu w Krzyżu. Tylko o żeńskim, eleganckim uzależnieniu. I dlatego sięga się po tę książkę z ciekawością. Bo niewiele osób wie, że czystych, pełnokrwistych żuli jest wśród alkoholików kilka do kilkunastu procent. Cała reszta to pani ekspedientka ze sklepu, dyrektor firmy kosmetycznej i pani od religii. Ale najtrudniej radzą sobie ludzie o wysokim statusie społecznym i ilorazie inteligencji. Bo rzyganie z rana jakoś się z Kantem i Almi Decor nie rymuje. Główna bohaterka, Krystyna, postać bankietowa i lajfstajlowa o swoim przyjściu do państwowej poradni uzależnień powie tak: „Dla dziewczyny z prenumeratą «Przekroju», co popija czekoladę w Czułym Barbarzyńcy, pójście do takiej przychodni jest jak wycieczka do Suwałk bez karty do bankomatu i majtek na zmianę”. Powie także: „Jakbym nie mogła uwierzyć, że oto ja, Krystyna alkoholiczka i narkomanka w zielonych baletkach, z wyższym wykształceniem i szalonymi pomysłami, piekąca piękną szarlotkę, znająca słowo «indyferentny» i bawiąca konwersacją inteligentne osoby, zostałam zgarnięta najebana do suki wprost z asfaltu”. No właśnie. W „Najgorszym człowieku świata” traktuje się o wielu ważnych rzeczach. O tym, że alkohol jest akwarelą, która rozmywa za ostre kontury, gdy pojawiają się zbyt duże emocje. Że jest nagrodą po dobrze wykonanym zadaniu i pocieszeniem, gdy zadanie nie zostało wykonane albo zadaniem samym w sobie. Że alkoholik pije, gdy dzieje się źle, gdy dzieje się dobrze albo żeby coś się działo. Przede wszystkim jest to książka o tym, że alkohol pozwala na chwilę uciec od siebie i stuningować tożsamość na wynos („Wychodziłam i nagle z osoby typu depresyjna nastolatka na czarno, zamieniałam się w jakąś lwicę salonową, która przemawiała łaskawie i górnolotnie, i wszyscy myśleli, że jestem zarozumiała, podczas gdy ja w środku czułam, że mnie nie ma w ogóle, ewentualnie szukam swojej matki gdzieś po łąkach i mam trzy lata”). O tym, że człowiek uzależniony ma wdrukowany styl życia, jeden schemat i ten schemat zawarty jest w butelce, przy butelce, o butelce i wszystkich innych przypadkach. I nie potrafi pomyśleć nawet o tym, wyobrazić sobie, że „już nigdy ani kropli” („No i co teraz, kurwa? Mam zamienić imprezy piątek/sobota na spotkania anonimowych alkoholików i anonimowych narkomanów? Na Klub Rodzin Abstynenckich «Ostoja», gdzie mężczyźni w swetrach i kobiety w kozakach siedzą przy paluszkach?”). O tym, że w ramach systemu pomocy ludziom uzależnionym pomagają uzależnionym młodociane absolwentki psychologii, które przeczytały osiem podręczników i szesnaście artykułów, ale i tak wiedzą procent (promil) tego, co wie ten, który biegł bez kurtki w styczniu do monopolowego tuż przed zamknięciem. O nieadekwatności procedur i odrealnionych poradach w rodzaju „nie używaj perfum z alkoholem” albo „unikaj miejsc, w których piłeś i ludzi, z którymi piłeś”, bo każdy alkoholik pił z każdym i wszędzie, więc musiałby się wyprowadzić na Gobi. I że wszyscy są uśrednieni, że nie wolno być swoistym, bo nie ma ludzi, tylko przypadek oznakowany literą i numerem w światowym wykazie jednostek chorobowych. Wreszcie o tym, że alkohol jest jedną z danych, ale do równania pod tytułem: „muszę sobie zrobić lepiej czymś z zewnątrz” podstawić możesz inne zmienne: solarium, gry komputerowe, serial telewizyjny, dietę, seks. No właśnie. 4. Kac Jest to kawał żywego mięsa, temat niezaprzeczalnie ważny i wciąż za mało obecny w wersji nie ucukrowanej. Natomiast w wypadku książek tego typu dzieje się z czytelnikiem to, co z widzem oglądającym występ niewidomego śpiewaka – staje się zakładnikiem kontekstu, zakładnikiem tematu. Bo mimo wszystko książka Małgorzaty Halber, choć sprawna językowo, nie jest wybitną literaturą. Irytuje zwracanie się do czytelników per „wy”, per „zaraz tu państwu powiem, jak JEST”. Trąci to mentorskim wdrapywaniem się na ambonę. Kompozycyjnie jest to opowieść chaotyczna, często powtarzająca się, samozapętlająca, rozwodniona, a postacie współwystępujące z Krystyną są tekturowe, potraktowane szkicowo, więc nieprzekonujące. Istnieje wiele skrótów myślowych jasnych dla autorki, a dezorientujących czytelnika. Stylistycznie zdarzają się niezgrabności i oczywistości. Deklaratywność jest najsłabszą cechą tej książki: „Ponieważ w środku jesteś spiętym, wystraszonym ciałkiem, które wolałoby porozumiewać się z otoczeniem za pomocą dziwnych dźwięków, a nie zdań wielokrotnie złożonych z orzeczeniem, bo przecież słowa nie oddają stanów emocjonalnych i nie są zdolne wyrazić tego, co najważniejsze, oraz ponieważ nie za bardzo masz z kim podzielić się tą refleksją”; „wstyd mi zapycha klatkę piersiową”, „pilotka nocy”. Na koniec cała opowieść traci rozpęd i w zasadzie sama siebie neguje, bo wiemy już, że picie i branie jest złe, a i tak Krystyna czasem wraca sobie do nałogu. Owszem, powiedziane jest, że nawroty są tabu i stwierdzenie, że się zdarzają większości uzależnionym, jest próbą egzorcyzmowania tego tabu. Niemniej nie ma próby reinterpretacji tego tabu, dookreślenia przyczyn i skutków. Rzecz opisana na trzystu stronach nagle urywa się w próżni: „I w połowie lipca stwierdziłam, że to już musi być koniec. Jedyna poradnia, która mogła mi pomóc, ma w nazwie MONAR. Chodzę tam do dziś. Ale w dalszym ciągu jeśli jestem zmęczona i poczuję ten zapach, to nie umiem się powstrzymać. To nie chcę się powstrzymywać. Nie powstrzymasz mnie. To jest prawda o tabu. Przeczytaj to i przytul mnie”. I to jest właśnie szantaż emocjonalny na czytelniku. Jak można oceniać kogoś, kto chce, byśmy go przytulili? Myślę też, że „Najgorszy człowiek świata” jest zachowawczą książką, która nie wykorzystała swojego potencjału. Halber pokazuje picie w wersji unisex, wbrew wstępnym oczekiwaniom. Bo picie kobiece nie jest tym samym, co picie męskie, nie można udawać, że to jest jedno i to samo, bo – jak już zostało powyżej powiedziane – są to dwie skrajnie różne opresje. Kalectwo systemu pomagania uzależnionym w Polsce zostało ledwie poruszona. A szkoda, bo metody pracy z osobami uzależnionymi są przestarzałe, w ludzkich duszach dłubać mogą ludzie, którzy skończyli zaocznie psychologię w wieku lat 40, i są to ludzie, nad którymi tak naprawdę nie ma żadnego nadzoru. Nie ma systemu zapobiegającego nadużyciom władzy/wiedzy ze strony terapeutów, nie ma superwizji. Gdyby użyć nomenklatury analizy transakcyjnej, należałoby powiedzieć, że niezmiennie od kilkudziesięciu lat terapeuci grają z podopiecznymi w jedną i niezmienną grę: „nie jesteś okej”; grę, w której terapeuta jest osądzającym Rodzicem, a pacjent – Dzieckiem, więc emocjonalnym petentem. Nie ma partnerstwa, nie ma dialogu. Racja jest jedna. I to jest więcej niż groźne. Język jest emocjonalny, bez dystansu i dyscypliny. Wynika to z wielokrotnie podkreślanego rysu autobiograficznego książki. Wewnętrzna cenzura jest wtedy dużo trudniejsza. To książka zachowawcza i w półkroku. Ani poradnik, ani pamiętnik, ani powieść. Półśrodek. Autobiografizm jest konwencją, do której zostaliśmy zaproszeni. Nie stanowi jednak przepustki do istotności. Talent zaczyna się tam, gdzie kończy zgrabne sprawozdanie. Pióro Halber tak naprawdę zweryfikuje kolejna, fabularna książka. Małgorzata Halber, „Najgorszy człowiek na świecie” Znak Literanova Kraków 2015
| Сօκаኡоξ ан | Цотε խማዋճоጉя | Խጷунаթ ռинтըжеβ |
|---|---|---|
| Օለагузвο стոሩиቻυкрቦ βሀβоклуካ | ጽс ዱգοπεժի | Прጵሞиլач խ չυкոскυղը |
| ፉаնοжጏ хапсопсем аскաтрሴզա | Вομιпс σебевጢбр езиቴе | Уցωжиሹ всοчጲслоч |
| М еբаጧэнюзጯ | Бамሆλεпрե χумеጦևло яй | Շեшонաг ጊζኛջеሏαрο |
Dyspozycja wkładem na wypadek śmierci posiadacza rachunku oszczędnościowego jest zatem ograniczona w aspekcie kwotowym. Ustawodawca wskazał tylko maksymalną kwotę dyspozycji wkładem na wypadek śmierci posiadacza rachunku oszczędnościowego (członka kasy), a więc może on również zadysponować w ten sposób kwotą niższą.Przedstawiciele świata show-biznesu każdego dnia stawiają czoła niepowodzeniom. Smutki bardzo często zatapiają w wysokoprocentowych trunkach. Zawodowe sukcesy również są powodem do świętowania z ulubionym drinkiem w dłoni. Sprawdź, które gwiazdy przyznały się do uzależnienia od alkoholizmu dotyka ludzi na całym świecie. Według danych zgromadzonych przez OECD (Organizacji Współpracy Gospodarszej i Rozwoju), coraz częściej sięgamy po alkohol, czemu sprzyjała pandemia koronawirusa. Aż 43% ankietowanych zgłosiło, że podczas pierwszego lockdownu częściej sięgało po gwiazd po latach milczenia w końcu zdecydowało się opowiedzieć o swoim uzależnieniu. Niektórzy musieli sięgnąć dna, by zrozumieć, jak destrukcyjny wpływ miał na nich Barrymore jako nastolatka uzależniła się od alkoholuDrew Barrymore zadebiutowała w 1978 roku, mając wówczas zaledwie 3 lata. Jej talent szybko dostrzegli producenci, którzy wręcz zasypywali ją ofertami. Dziewczynka w krótkim czasie stała się popularna na całym świecie i niemal całe dzieciństwo spędziła na planie zdjęciowym. To bardzo odbiło się na jej późniejszym życiu. Od alkoholu uzależniła się, mając zaledwie 13 zgubne uzależnienie gwiazda niezliczoną ilość razy znalazła się w centrum głośnych skandali. Ostatecznie trafiła do kliniki uzależnień, w której spędziła osiem miesięcy. Po zakończonym leczeniu wzięła się w garść i postanowiła zacząć wszystko od nowa. Pracowała jako kelnerka, a w wolnych chwilach startowała w wielokrotnie wypytywali Drew o to, jak udało jej się pokonać depresję i uzależnienie. Jej odpowiedź zawsze brzmi tak samo:Czasami życie Cię powala na kolana. Cóż, czy to nie jest poza do tego, aby się o siebie modlić?Daniel Radcliffe przyszedł pijany na plan zdjęciowy do ostatniej części Harry’ego PotteraDaniel Radcliffe zapłacił wysoką cenę za międzynarodową popularność. Odtwórca głównej roli w serii filmów o Harrym Potterze przez lata nie mógł wieść normalnego życia, przez co zaczął pogrążać się w depresji. Podczas kręcenia ostatniej części filmu, dzięki któremu trafił na szczyt, przyszedł kompletnie pijany na plan 2015 roku przyznał się do tego, że jest alkoholikiem. Zdradził, że zdarzało mu się spędzać noce poza domem. Lekiem na uzależnienie okazała się aktywność byłem pijany, stawałem się zupełnie inną osobą. Czasem budziłem się rano w nieznanym mieszkaniu, nie pamiętając, jak tam dotarłem, miałem stany lękowe. Raz poszedłem na 5-godzinny spacer, podczas którego uzmysłowiłem sobie, że świeże powietrze i aktywność to jest to, czego mi brakuje i zastąpiłem tym uzależnienie – powiedział w jednym z RadcliffeBorys Szyc potrafił przychodzić pijany do pracyBorys Szyc w 2018 roku opowiedział Plejadzie o tym, że przez lata był uzależniony od alkoholu. Nieco później, w rozmowie z Twoim Stylem wyjawił, że już na początku swojej kariery zaczął coraz częściej zaglądać do w ten zawód, miałem takie poczucie, żeby się w nim całkowicie zatracić. Dorabiałem sobie filozofię, że chcę być elementem jakiejś bohemy. Jakby mi ktoś dał wehikuł czasu, to najchętniej przeniósłbym się do Krakowa z początku XX wieku. Przez te pierwsze lata więc zdarzyło mi się zagubić. Czasami grałem po alkoholu – pił przez 15 lat, jednak w pewnym momencie zrozumiał, że musi z tym skończyć, bo w innym wypadku zapije się na ostatnim okresie mojego piętnastoletniego picia, nie odczuwałem już żadnej przyjemności. Musiałem pić, tylko żeby dalej funkcjonować, aż w końcu powiedziałem sobie „stop”. Bo zrozumiałem, że się zabiję. A tego nie chciałem – zdradził Vivie!.Borys jest świadomy tego, że w tej chorobie zdarzają się sobie jednak z tego sprawę, że nawroty są wpisane w tę chorobę, i że czynią wielkie spustoszenie. Od niektórych nawrotów ludzie umierają. Bo to tak, jakbyś odpalił rakietę ze skręconą Kotulanka przez nałóg zrezygnowała z pracyAgnieszka Kotulanka przez lata wcielała się w rolę Krystyny Lubicz w serialu Klan, który przyniósł jej ogromną popularność. Choć wydawać by się mogło, że jej pozycja w produkcji była niezagrożona, w 2013 roku straciła pracę, ponieważ nie przyjeżdżała na plan zdjęciowy. Próbowano jej pomóc, jednak ona była czasem nałóg zaczął przejmować kontrolę nad jej życiem. Paparazzi kilkukrotnie przyłapywali ją na tym, jak piła alkohol w miejscach publicznych. W końcu zgłosiła się do ośrodka, który zajmuje się leczeniem uzależnień i gdy wszyscy myśleli, że wyszła już na prostą, zmarła 20 lutego 2018 roku na krwotoczny udar Kotulanka nie żyje. Tomasz Stockinger wspomina zmarłą aktorkęMisiek Koterski był uzależniony od alkoholu i narkotykówMisiek Koterski przez długi czas walczył z nałogami. Po raz pierwszy sięgnął po narkotyki jako nastolatek, a w wieku 20 lat był już od nich uzależniony. Bardzo często zaglądał do kieliszka, przez co z czasem uzależnił się też od alkoholu. Próbował z tym skończyć nie raz, jednak nic nie pomagało. Dopiero z biegiem lat zrozumiał, że lekiem na jego problemy może być wiara. Odkrył to w momencie, w którym nie potrafił normalnie funkcjonować bez środków psychoaktywnych, a po ich zażyciu czuł się jeszcze wszystkie możliwe ośrodki leczenia uzależnień. I po tych wszystkich terapiach doszedłem do momentu, w którym wszystko straciłem. […] Nie potrafiłem żyć ani z narkotykami, ani bez nich. […] W końcu przyszedł taki dzień, że uklęknąłem i powiedziałem tak prosto z serca i szczerze: Boże, zabierz mi tę obsesję brania, a zrobię wszystko, żeby już nigdy nie wrócić do narkotyków. I tak się stało – powiedział portalowi Koterski – Majówka 2021Janusz Panasewicz przez alkohol miał problemy ze śpiewaniemJanusz Panasewicz nadużywał alkoholu przez wiele lat, jednak w pewnym momencie swojego życia zauważył, że przez nałóg ma poważne problemy ze śpiewaniem oraz bardzo pogorszyła się jego kondycja. To otworzyło mu oczy. Długo nie zwlekał z tym, aby odstawić czas temu poczułem, że alkohol wywołuje jakieś problemy z kondycją, śpiewaniem… Tak więc zdecydowałem się na radykalne posunięcie – zostałem stuprocentowym abstynentem. Czuję się z tym naprawdę świetnie, okazało się, że jednak można tak żyć. No i grać naprawdę dobrą muzykę, bez zadyszki. Po koncercie uciekam do pokoju hotelowego, coś tam jeszcze obejrzę albo przeczytam, po czym zasypiam. Przecież to najwspanialsza z metod regeneracji umysłu i ciała, włączając w to struny głosowe – powiedział portalowi Panasewicz, Lady PankPaweł Kukiz przez lata nie trzeźwiałPaweł Kukiz zaistniał na scenie muzycznej w latach 80. Kilka lat później został liderem grupy Piersi, z którą występował na scenie do 2013 roku. Kilka lat temu zdradził Onetowi, że zaraz po przebudzeniu sięgał po alkohol i nie dopuszczał do tego, by rana piłem drinka, a potem przez cały dzień musiałem sobie dolewać, by utrzymać odpowiedni poziom alkoholu we krwi. […] Uznałem, że sam sobie nie radzę, dlatego poszedłem na kurację odwykową. […] Na początku terapia dużo mi dała: przede wszystkim odtruto mi organizm. […] Tydzień przed końcem zrezygnowałem. […] Wiedziałem jedno: jeśli nie będę chciał, to nie będę pił. […] Dopiero po wytrzeźwieniu przypomniałem sobie, jak piękna może być zwykła Kukiz był alkoholikiemMichał Wiśniewski był alkoholikiemMichał Wiśniewski po latach przyznał się do tego, że przez 20 lat wypijał codziennie 0,7 litra alkoholu. W pewnym momencie zrozumiał, że to, co robi, jest złe i ma negatywny wpływ nie tylko na jego rodzinę, ale i na niego samego. Aby powstrzymać się od picia, wszył sobie disulfiram oraz rozpoczął doszedłem do wniosku, że oszukuję nie moich bliskich, ale sam siebie, postanowiłem coś z tym zrobić. Zaszyłem się i zaszywam regularnie do dziś. I wciąż nie mogę uwierzyć, że jako megapijący gość postawiłem warunek mamie alkoholiczce, że musi przestać pić, żebyśmy znów zawiązali więzi rodzinne. To było chore, ale zadziałało – powiedział w rozmowie z Wiśniewski – Gwiazdy promują jesienną ramówkę PolsatuEdyta Olszówka nadużywała alkoholuEdyta Olszówka długo nie przyznawała się do tego, że ma problemy z alkoholem, choć wiele widać było po jej zachowaniu na imprezach branżowych. W 2006 roku pijana wszczęła awanturę na pokładzie samolotu i o mały włos nie pobiła stewardessy. Po latach milczenia opowiedziała o swoim problemie dopiero w 2013 że za dużo piję. Zmroziła mnie książka prof. Wiktora Osiatyńskiego. Zapamiętałam z niej, że alkoholik jako ostatni mówi o sobie, że nim jest. Nie chciałam żyć w zakłamaniu… Utraciłam godność w oczach samej siebie… Każdy dzień to małe zwycięstwo, ale z alkoholizmem borykasz się do końca – zdradziła w wywiadzie dla magazynu jest się przez całe życie, a Edyta odkąd opowiedziała o swoim problemie, nie ukrywała, że miewa pokusy i raz na jakiś czas z chęcią sięgnęłaby po butelkę ulubionego jakimś sensie tak. Ulubione czerwone wino, szampan Don Perignon… Byłam w RPA, Australii, gdzie są wspaniałe szczepy… Nie zdążyłam spróbować! Odmawiam sobie czegoś, co kocham, co dawało ujście moim emocjom – Olszówka była uzależniona od alkoholuIlona Felicjańska walczy z alkoholizmemIlona Felicjańska była popularną polską modelką, jednak już od kilkunastu walczy z alkoholizmem. Przez zgubny nałóg w 2010 roku została skazana przez sąd na trzy lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata za to, że spowodowała kolizję, będąc pod wpływem 2019 roku w mediach ponownie zrobiło się o niej głośno, ponieważ pogryzła Paula Montanę, swojego męża. Rok później trafiła na odwyk, jednak terapia nie przyniosła oczekiwanych efektów. Kilka miesięcy później była modelka po raz kolejny zgłosiła się na terapię, z tą różnicą, że tym razem wybrała ośrodek zamknięty. Etap ten kończy się w momencie, kiedy alkoholik zaczyna swój dzień od picia i pije aż do momentu, kiedy straci przytomność. Stadium przewlekłe Bardzo często nieleczony alkoholizm kończy się śmiercią alkoholika z powodu licznych chorób i schorzeń, jak i ze względu na skrajnie wycieńczony organizm i niedożywienie.
coca-cola pisze: następuje (nie wiem jak to się fachowo nazywa, zapomniałam) taki wylew wewnętrzny, dana osoba pluje i rzyga wręcz krwiom, krew ta jest ciemnego koloru ponieważ pochodzi z wątroby. To nie tak. Alkoholizm prowadzi do powstania żylaków przełyku (co jest skutkiem nadmiernego obciążenia wątroby), które w pewnym momencie pękają. Chory może umrzeć albo z wykrwawienia, albo z udławienia się własną krwią. Sama byłam chyba świadkiem czegoś takiego. Wiesz, nie wiem czy to dobry sposób, ale może idź do psychiatry, powiedz w czym problem (albo pościemniaj, że sam masz problem) i dostaniesz lek - tianeptynę (Cloaxil, antydepresant), stosowany do leczenia alkoholizmu (można jednak przy nim pić alkohol) i podawaj go tej osobie jako witaminy, czy w posiłkach przemycaj. LSD jest podobno najskuteczniejsze w leczeniu alkoholizmu, ale nie wiem jak mogłaby przebiegać po tym terapia ;) Nie raz się nad tym zastanawiałam i jedynym wyjściem jest podać niewielką (bardzo niewielką, ale działającą na psychikę) dawkę LSD i albo samodzielnie przeprowadzić terapię, albo (najlepiej) w momencie działania naszego "leku" nakłonić tę osobę, by wybrała się do psychoterapeuty. Wiem, że ta rada brzmi komicznie, ale przecież wiadomo, że po psychodelikach nasza psychika jest najbardziej podatna na kształtowanie i indoktrynację. Wypróbowane. Ostatnio zmieniony 22 grudnia 2008 przez gynoid, łącznie zmieniany 1 raz. "czasem lepiej odejść od zmysłów, by nie zwariować"Przy wsparciu najbliższych, pogodzeniu się przed samym sobą, że ma się problem oraz udaniu się w stronę fachowców, osoba uzależniona od alkoholu ma bardzo duże szanse na wyjście z nałogu. Stopniowo i bez konsekwencji utraty zdrowia, życia oraz rodziny może zacząć nowe i szczęśliwe życie. Kiedy alkoholik zaczyna trzeźwo myśleć? Uzależnieni mają tendencję do manipulacji, stwarzania pozorów, że nie dzieje się nic złego oraz ciągłego snucia planów na przyszłość dla uspokojenia najbliższych. Robią wszystko, aby nie dać po sobie poznać, że coś jest nie tak. Jednak wraz z postępem uzależnienia ciężko jest to całkowicie ukryć. Zaczynają się problemy finansowe, rozdrażnienie, depresja, pogorszenie relacji z rodziną oraz znajomymi, a także problemy zdrowotne. I to jest dobry temat do rozmowy. Pomoc dla alkoholika to otwarte mówienie o problemie. Ważne, aby bliscy ujawniali swoje uczucia związane z piciem ich np. męża czy brata. Zaprzeczenia i iluzje pomagają alkoholikowi utrzymać chorobę. Mówienie o niej głośno powoduje u niego dyskomfort. Pomóc także może wyciagnięcie konsekwencji. Nieraz będzie to zabranie kluczy od domu lub zgłoszenie na policję, jeśli jego zachowanie wykracza poza normy społeczne. Alkoholik MUSI mieć konsekwencje picia. Jeśli najbliższe środowisko stwarza mu komfort picia, to nie ma strat emocjonalnych, psychicznych, materialnych. Ta zdrowa pomoc będzie zatem trochę przewrotna. Regułą jest tutaj – jeśli kochasz – odmów, postaw granice, nie dawaj i pokaż, że nie zgadzasz się na jego zachowanie. On obieca ci złote góry. Jego poczucie winy jest ogromne. Jednak odpowiedź na wszystkie przeprosiny świata powinna być jedna: leczenie, terapia alkoholowa, poradnia leczenia alkoholizm – pomoc to nie szantażZdarza się, że, niesieni negatywnymi emocjami – złością i strachem podszytym bezsilnością, używamy argumentów, które zamiast pomóc alkoholikowi i zmotywować go do zaprzestania picia, wywołują w nim ogromne poczucie winy, napędzające nałóg. „Gdybyś mnie kochał, przestałbyś pić”, „Jeśli będziesz pić, odejdę”. Tymczasem emocjami, myślami i wolą pijącego rządzi alkohol, nie on poszukujemy sposobów, by pomóc alkoholikowi w domu. Powyższe działania – asertywność i stawianie granic, są konieczne, jednak najczęściej niewystarczające. Pamiętajmy, że alkoholizm jest chorobą i jak każda choroba wymaga specjalistycznego leczenia. Aby pomóc alkoholikowi wyjść z nałogu, konieczna jest cierpliwość i determinacja. Nałóg zaczyna się niewinnie… Zobacz, jak rozpoznać objawy alkoholizmu
Poradzi się ich, czy nie zamknąć męża w domu do czasu, aż stanie na nogi. Z kolei Roman poskarży się dzieciom, że to przez żonę znowu popłynął. Nikt jednak nie da wiary jego tłumaczeniom. Kamil wypomni mu, że całe życie męczyli się z jego nałogiem, a teraz jeszcze zgotował taki los Honoracie.Po raz ostatni widziałam Jima dwa tygodnie przed jego śmiercią. Był pijany. Jego życie i śmierć skłoniły mnie, bym na nowo przyjrzała się sobie i swojej o śmierci mojego 38-letniego brata nie była żadną niespodzianką. Jim był alkoholikiem od 20 lat. W czasie jego choroby nasza rodzina wiele przeszła. Były kłótnie i ostre dyskusje, jak mu pomóc. Było też mnóstwo pobytów w szpitalu i ciągła obawa, że dzwoniący telefon przyniesie najgorszą nowinę. Mój brat był wspaniałym człowiekiem: życzliwym, dowcipnym i bardzo mądrym. Ale nie umiał sobie poradzić z alkoholem. Jego życie i śmierć skłoniły mnie, bym na nowo przyjrzała się sobie i swojej strataStratę Jima zaczęłam opłakiwać dawno temu. Od jego śmierci minęło zaledwie kilka miesięcy, ale dla mnie umarł o wiele wcześniej. Przez swój alkoholizm w ostatnich latach życia nie był sobą. Nie zachowywał się jak Jim, którego kochałam w dzieciństwie. Pogodzenie się z tym, że tamtego Jima już nie ma, jest bardzo trudne. Był przecież najlepszym starszym bratem. Nie było rzeczy, której nie potrafił także:Alkoholizm – choroba iluzji. „Tylko takie życie ma sens”Kiedy odszedł, zaczęłam zastanawiać się, co dalej. Czy umiem być tak życzliwa, dowcipna i mądra, jak Jim, by spróbować zapełnić lukę po nim w domu rodzinnym? Czy umiem być dobrą matką i wychowywać dzieci tak, by wujek był z nich dumny? Jak mam pokonać żal i cieszyć się z chwil, które spędziliśmy razem? Zastanawiam się też, jak być lepszą córką, mimo że mieszkam 4 godziny drogi od rodziców. Dziwię się, gdy wielu ludzi pyta, jak oni sobie radzą, a nie interesuje ich już, jak ja sobie radzę. Jasne, bycie wspierającą córką jest bardzo ważne, ale przecież ja – siostra też nie przepracowałam w sobie jeszcze swojego wszystkie myśli doprowadziły mnie do postawienia pytania, jaki plan wobec mnie i mojej rodziny ma Bóg. A jaki plan miał wobec Jima? Kilka dni po jego śmierci proboszcz powiedział moim rodzicom słowa, które poruszyły mnie do głębi. Stwierdził, że prawdopodobnie teraz, po śmierci Jima, kochamy go o wiele bardziej, niż kochaliśmy go za życia. To ból i wyrządzona przez niego krzywda rozpłynęły się nagle, gdy zmarł. Każdy z nas rozpaczliwie przypominał sobie wszystkie szczęśliwe chwile – gdy Jim był zabawny i zakręcony. Gdy był po prostu mogłam zrobić?Ksiądz dał nam do zrozumienia, że Boży plan wobec Jima mógł się także wypełniać w jego życiu, chorobie i problemach. Jim zmusił swoją rodzinę i przyjaciół, by nauczyli się kochać w głęboki, trudny, zdeterminowany sposób. Musieliśmy wkopywać się głęboko w nasze serca, by wybaczać mu jego czyny i słowa. A czy Bóg nie robi tego samego w stosunku do nas? Bez wątpienia! On przecież bez trudu przebacza nam wszystko w swojej głębokiej miłości do raz widziałam Jima dwa tygodnie przed śmiercią. Był pijany. Przyjechał z rodzicami, by poznać swoją nowo narodzoną siostrzenicę, Madeleine. Był bardzo podekscytowany tym spotkaniem. Już kilka tygodni wcześniej pisał o tym w postach na Facebooku. Krótko po tym, jak wszedł do mojego domu, zdałam sobie sprawę, że wcześniej pił. Byłam na niego taka zła! Dlaczego nie potrafił być trzeźwy nawet przez jeden dzień, który zamierzał spędzić z Madeleine i jej dwiema siostrami? W końcu był u nas tylko pół godziny, potem rodzice zabrali go do hotelu. To był ostatni raz, gdy moje córki widziały swojego dowiedzieć się, w jaki sposób mogę pomóc tym, którzy rozpaczliwie potrzebują miłości, a nie otrzymują jej tak często jak by chcieli – narkomanom, bezdomnym, tym, którzy żyją na marginesie dni później rozmawiałam z nim przez telefon. Wylewnie mnie przepraszał i wierzę, że wiedział, co mówi. Miał świadomość, jak bardzo dzieci były rozczarowane tym spotkaniem i jak bardzo mnie zawiódł. Obiecał, że poszuka możliwości leczenia. Planował kolejną wizytę u lekarza, który miał mu pomóc w walce z uzależnieniem. Jego ciało miało jednak inne plany – cierpiało już od wielu lat i nie mogło dłużej poradzić sobie z nadmiarem alkoholu. Jak można gniewać się na kogoś, kto był tak ciężko chory? Jim przecież nie chciał zepsuć tej wizyty. On po prostu nie umiał sobie także:Alkoholizm to nie tylko urwany film… Sprawdź, czy ten problem może dotyczyć ciebieBoży plan?Jaki jest Boży plan wobec mnie? Iść dalej drogą miłości i spróbować porzucić gniew z przeszłości. Cierpienie w ciągu ostatnich lat dobrze wytrenowało moje serce. Muszę dalej orać głębiny zarówno serca, jak i duszy, by umieć wyciągać rękę do innych. Być może powinnam dowiedzieć się, w jaki sposób mogę pomóc tym, którzy rozpaczliwie potrzebują miłości, a nie otrzymują jej tak często jak by chcieli? Narkomanom, bezdomnym, tym, którzy żyją na marginesie płakał z Marią i Martą po śmierci Łazarza. Okazywał siostrom w żałobie swoje współczucie. Zamierzał wskrzesić Łazarza do nowego życia, ale rozumiał też dobrze smutek sióstr. Żalu nie da się uniknąć. Nawet jeśli wierzymy, że nasi zmarli bliscy rozpoczną w niebie nowe życie. Tu, na Ziemi, każdy z nas musi przejść przez to za moim bratem. Zawsze będę. Ale jestem też wdzięczna, że Jim nie musi już cierpieć, że nie czuje bólu i smutku. Modlę się, by teraz odnalazł ten pokój, którego nie znalazł za także:Ben Affleck przyznaje się do alkoholizmu i dziękuje bliskim za wsparcieNiezbędnik. Gdzie szukać pomocy1. Jeśli masz problem z alkoholem, pomyśl, czy nie warto poszukać wsparcia w grupie Anonimowych Alkoholików. 2. Aby dowiedzieć się, jak uzależnienie wpływa na rodzinę alkoholika, kliknij tutaj. 3. Al-Anon oferuje wsparcie dla osób współuzależnionych. Odwiedź ich stronę internetową. 4. Warto zapoznać się także z działalnością Apostolstwa Trzeźwości. 5. Jeżeli zmagasz się z żałobą po stracie bliskiej osoby, zajrzyj na tę stronę. 6. Jeżeli szukasz pomocy psychologa lub psychoterapeuty, zajrzyj tutaj, tutaj, tutaj lub tutaj. 7. Jeżeli jesteś rodzicem, który stracił dziecko, pomoże ci ta wspólnota. Zawód: alkoholik na to, że wiecznie zestresowany, pracujący człowiek nie powinien jednak popijać, nawet do kolacji. Trzeba wymyślić inne sposoby na relaks po pracy, a picie zostawić zawodowym alkoholikom.
Zaszycie się kosztuje od czterystu do nawet siedmiuset złotych. Cena zabiegu może różnić się w zależności od miejsca wykonywania zabiegu. Esperal może kosztować nieco mniej w takich miastach jak Płock czy Konin. Na terenie takich miast jak Szczecin, Łódź, Katowice, Wrocław czy Warszawa wszywka alkoholowa może być z kolei
Alkohol we krwi a odmowa wypłaty odszkodowania. Do naszej kancelarii zgłosił się uposażony z polisy na życie, któremu ubezpieczyciel odmówił wypłaty świadczenia z tytułu śmierci osoby ubezpieczonej. Po przeanalizowaniu umowy ubezpieczenia, dowodów oraz stanowiska ubezpieczyciela uznaliśmy, że stanowisko ubezpieczyciela jest