🐢 Słoń Bez Trąby I Uszu

Mrówkojad zastanowił się. - Ha! - zakrzyknął po chwili. - A trąba? Sama przyznasz, że trąba jest dość dziwna. Orzesznica skrzywiła się. - Dziwna jak dziwna. Jej widok, musisz przyznać, nie jest zaskakujący. Wszyscy przecież wiedzą, że słonie mają trąby. W szczególności trąby. Dziwny to dopiero byłby słoń bez trąby.
Nowa siedziba, którą Staś nazwał "Krakowem", została urządzona w przeciągu trzech dni. Ale przedtem złożono w "męskim pokoju" główne pakunki - i w chwilach wielkiej ulewy młoda czwórka znajdowała w olbrzymim pniu jeszcze przed wykończeniem mieszkania doskonałe schronienie. Pora dżdżysta rozpoczęła się na dobre, ale nie były to nasze długie, jesienne deszcze, w czasie których niebo zawleka się ciemnymi chmurami i nudna, uciążliwa słota trwa przez całe tygodnie. Tu kilkanaście razy na dzień wiatr przepędzał po niebie wzdęte obłoki, które zlewały ziemię obficie, po czym znów rozbłyskiwało słońce, jasne, jakby świeżo wykąpane, i zalewało złotym światłem skały, rzekę, drzewa i całą dżunglę. Trawy rosły prawie w oczach. Drzewa pokrywały się obfitszym liściem i nim stary owoc opadł, tworzyły się zawiązki na nowy. Powietrze, z powodu zawieszonych w nim igiełek wody, uczyniło się tak przeźroczyste, że nawet odległe przedmioty stawały się zupełnie wyraźne i wzrok sięgał w niezmiernie daleką przestrzeń. Na niebie rozwieszały się cudne, siedmiobarwne tęcze, a wodospad był prawie ciągle w nie ubrany. Krótko trwające ranne i wieczorne zorze grały tysiącami tak świetnych blasków, że nawet w Pustyni Libijskiej dzieci nie widziały nic podobnego. Najniższe, bliskie ziemi obłoki barwiły się wiśniowo, górne, lepiej oświecone, rozlewały się na kształt jezior z purpury i złota, a drobne, wełniste chmurki mieniły się jak rubiny, ametysty i opale. Nocami, między jedną falą dżdżu a drugą, księżyc zmieniał w brylanty krople rosy wiszące na liściach mimoz i akacyj, a światło zodiakalne świeciło w odświeżonym powietrzu jaśniej niż w innych porach rozlewów, które czyniła rzeka poniżej wodospadu, dochodziło niespokojne rechotanie żab i melancholijne kumkanie ropuch, a podobne do wielkich błękitnych gwiazd latarniki przelatywały z brzegu na brzeg między kępami bambusów i gdy chmury pokrywały chwilami gwiaździste niebo i deszcz poczynał padać, czyniło się bardzo ciemno, a we wnętrzu baobabu tak czarno jak w piwnicy. Chcąc temu zaradzić Staś kazał natopić Mei tłuszczu z zabitych zwierząt i urządził z blaszanki lampkę, którą zawiesił pod górnym otworem, zwanym przez dzieci oknem. Światło bijące z tego okna, widne z daleka wśród ciemności, odpędzało dzikie zwierzęta, ale natomiast przyciągało nietoperze, a nawet i ptaki, tak że w końcu Kali musiał urządzić w otworze rodzaj zasłony z cierni, podobnej do tej, którą zamykał na noc otwór w dzień, w chwilach pogody, dzieci opuszczały "Kraków" i krążyły po całym cyplu. Staś wyprawiał się na antylopy-ariele i na strusie, których liczne stada pojawiały się w dole rzeki, a Nel chodziła do swego słonia, który z początku trąbił tylko o żywność, a potem zaczął trąbić i wówczas, gdy mu się nudziło bez małej przyjaciółki. Witał też ją zawsze z wyraźną radością i nastawiał natychmiast swoje olbrzymie uszy, jak tylko usłyszał z daleka jej głos lub razu, gdy Staś poszedł na polowanie, a Kali łowił ryby za wodospadem, Nel postanowiła pójść do skały zamykającej wąwóz, aby zobaczyć, jak też Staś z nią sobie poradzi i czy już czego nie dokonał. Zajęta obiadem Mea nie zauważyła jej odejścia, dziewczynka zaś zbierając po drodze kwiatki osobliwej begonii [1], rosnącej obficie wśród zrębów skalnych, zbliżyła się do pochyłości, którą wyjechali niegdyś z wąwozu i zeszedłszy na dół znalazła się przy skale. Wielki głaz, oderwany od rodzimej ściany, zamykał gardziel wąwozu jak i poprzednio. Nel jednak zauważyła, że między nim a ścianą jest przejście tak szerokie, że nawet dorosły człowiek mógłby się nim przecisnąć. Przez chwilę zawahała się, po czym przeszła i znalazła się po drugiej stronie. Ale był tam zakręt, który trzeba było minąć, by dojść do szerokiego ujścia zamkniętego wodospadem. Nel poczęła rozmyślać: "Pójdę jeszcze tylko trochę dalej, wyjrzę zza skały, raz spojrzę na słonia, który mnie wcale nie zobaczy, i wrócę." Tak rozmyślając posuwała się krok za krokiem coraz dalej, aż wreszcie doszła do miejsca, w którym wąwóz rozszerzał się nagle w małą dolinkę, i zobaczyła słonia. Stał odwrócony tyłem do niej, z trąbą zanurzoną w wodospadzie, i pił. To ją ośmieliło, więc przytuliwszy się do ściany skalnej postąpiła jeszcze kilka kroków - i jeszcze kilka - a wtem olbrzymi zwierz chcąc polać sobie boki odwrócił głowę, zobaczył dziewczynkę i zobaczywszy ruszył natychmiast ku zlękła się bardzo, ale ponieważ nie było już czasu cofnąć się, więc przycisnąwszy kolanko do kolanka dygnęła słoniowi, jak umiała najładniej, po czym wyciągnęła rączkę z begoniami i ozwała się trochę drżącym głosikiem:- Dzień dobry, kochany słoniu! Ja wiem, że nie zrobisz mi nic złego, więc przyszłam, żeby ci powiedzieć dzień dobry... i mam tylko te kwiatki...A kolos zbliżył się, wyciągnął trąbę, wyjął z paluszków Nel wiązkę begonii, lecz włożywszy ją do paszczy wypuścił zaraz na ziemię, gdyż widocznie nie smakowały mu ani włochate liście, ani kwiaty. Nel ujrzała teraz nad sobą trąbę na kształt ogromnego węża, który wyciągał się i przeginał: dotknął jej jednej rączki i drugiej, potem obu ramion i na koniec opadłszy w dół począł się chwiać łagodnie na obie Wiedziałem, że mi nie zrobisz nic złego - powtórzyła dziewczynka, choć strach nie opuszczał jej zaś cofnął w tył swoje bajeczne uszy, zwijając i rozwijając na przemian trąbę i gulgocąc radośnie, tak jak gulgotał zawsze, gdy dziewczynka zbliżała się do krawędzi jak niegdyś Staś ze lwem, tak teraz tych dwoje stało naprzeciw siebie - on ogrom, podobny do domu lub skały - i ona, drobna kruszynka, którą mógł zgnieść jednym ruchem, nawet nie ze złości, ale przez dobry i roztropny zwierz nie czynił żadnych, ani gniewnych, ani nieuważnych ruchów i widocznie rad był i uszczęśliwiony z przybycia małego ośmieliła się stopniowo, a wreszcie wzniosła oczy w górę i patrząc tak, jakby patrzyła na wysoki dach, zapytała wysuwając nieśmiało rączkę:- Czy można cię pogłaskać po trąbie?Słoń nie umiał wprawdzie po angielsku, ale z ruchu jej ręki zmiarkował od razu, o co idzie, i posunął pod jej dłoń koniec swego długiego na dwa metry jęła głaskać trąbę, z początku jedną ręką i ostrożnie, potem dwiema, a wreszcie objęła ją obu ramionkami i przytuliła się do niej z całą dziecinną przestępował z nogi na nogę i wciąż gulgotał z chwili zaś obwinął trąbą drobne ciało dziewczynki i podniósłszy je w górę począł kołysać ją lekko w prawo i w Jeszcze! jeszcze! - wołała rozbawiona zabawa trwała dość długo, a następnie ośmielona już zupełnie dziewczynka wymyśliła sobie inną. Oto znalazłszy się na ziemi próbowała wspinać się po przedniej nodze słonia jak po drzewie albo chowając się pod niego pytała go, czy ją znajdzie. Ale przy tych figlach spostrzegła jedną rzecz, a mianowicie, że w przednich, a zwłaszcza w tylnych nogach słonia tkwią liczne kolce, od których potężne zwierze nie umiało się uwolnić raz dlatego, że do tylnych nóg nie mogło dosięgnąć swobodnie trąbą, a po wtóre, że obawiało się widocznie zranić się w palec, którym trąba jest zakończona i bez którego straciłaby cała swą zręczność i sprawność. Nel nie wiedziała o tym zupełnie, że takie kolce w nogach są prawdziwą plagą dla słoni w Indiach, a jeszcze bardziej w dżunglach afrykańskich, składających się przeważnie z roślin kolczastych. Ponieważ jednak zrobiło jej się żal poczciwego olbrzyma, więc bez namysłu siadłszy w kucki przy jego nodze poczęła wyjmować delikatnie naprzód większe, a potem mniejsze zadziory, nie przestając przy tym szczebiotać i zapewniać słonia, że nie pozostawi ani jednej. On zrozumiał wybornie, o co chodzi - i zginając nogi w kolanie pokazywał tym sposobem, że i w podeszwach między kopytami pokrywającymi palce tkwią także kolce, które przyczyniają mu jeszcze większe tymczasem nadszedł z polowania Staś i począł zaraz wypytywać Meę, gdzie jest panienka. Otrzymawszy odpowiedź, że zapewne jest w drzewie, już miał zajrzeć do wnętrza baobabu, gdy wtem wydało mu się, że słyszy jej głos z głębi wąwozu. Nie wierząc własnym uszom skoczył natychmiast do krawędzi i spojrzawszy w dół zmartwiał. Dziewczynka siedziała przy nodze kolosa, a ów stał tak spokojnie, że gdyby nie ruch trąby i uszu, można by było pomyśleć, iż jest wykuty z Nel! - krzyknął ona, zajęta swoją robotą, odpowiedziała mu wesoło:- Zaraz, zaraz!Na to chłopak, który nie miał zwyczaju wahać się wobec niebezpieczeństwa, podniósł jedną ręką w górę strzelbę, drugą chwycił za obdartą z kory wyschłą łodygę lianu i objąwszy ją nogami, w mgnieniu oka zsunął się na dno poruszył niespokojnie uszami, ale w tej chwili Nel wstała i objąwszy trąbę zawołała pośpiesznie:- Nie bój się, słoniu, to spostrzegł od razu, że nie ma dla niej żadnego niebezpieczeństwa, lecz nogi trzęsły się jeszcze pod nim, serce biło mu gwałtownie i nim ochłonął z wrażenia, począł mówić zdziwionym, pełnym żalu i gniewu głosem:- Nel, Nel, jak ty mogłaś to zrobić?!...Ona zaś poczęła się tłumaczyć, że nie zrobiła nic złego, bo słoń jest dobry i zupełnie już oswojony; że chciała tylko raz na niego spojrzeć i wrócić się, ale on ją zatrzymał i począł się z nią bawić, że ją huśtał bardzo ostrożnie i że jeśli Staś chce, to i jego mówiąc jedną rączką wzięła za koniec trąby i zbliżyła ja do Stasia, drugą zaś ręką machnęła kilkakrotnie w prawo i w lewo, mówiąc jednocześnie do słonia:- Pokołysz, słoniu, i zwierz znów odgadł z jej poruszeń, czego od niego chce - i Staś, chwycony za pasek przy spodeńkach, w jednej chwili znalazł się w powietrzu. Było przy tym takie jakieś dziwne i zabawne przeciwieństwo między jego rozgniewaną jeszcze miną a tym bujaniem się na ziemią, że małe Mzimu poczęło śmiać się do łez, klaskać w ręce i krzyczeć tak jak poprzednio:- Jeszcze, jeszcze!A ponieważ nie podobna jest zachować należytej powagi i prawić morałów wówczas, gdy człowiek wisi na końcu słoniowej trąby i mimowolnie wykonywa ruchy podobne do ruchów wahadła, więc chłopiec począł się w końcu śmiać także. Ale po pewnym czasie zmiarkowawszy, że ruchy trąby stają się wolniejsze i że słoń zamierza postawić go na ziemi, wpadł niespodziewanie na nowy pomysł: mianowicie, korzystając z chwili, w której znalazł się w pobliżu olbrzymiego ucha, chwycił za nie obu rękoma, wdrapał się po nim w mgnieniu oka na głowę i siadł słoniowi na Aha - zawołał z góry na Nel - niech zrozumie, że to on musi mnie jął klepać go dłonią po głowie, z miną władcy i Dobrze! - zawołała z dołu Nel - ale jak teraz zleziesz?- To mały kłopot - odpowiedział przewiesiwszy nogi przez czoło słonia objął nimi trąbą i zsunął się po niej jak po Ot, jak zlezę!...Po czym oboje zajęli się wyjmowaniem resztek kolców z nóg słonia, który poddawał się temu z nadzwyczajną spadły pierwsze krople dżdżu, więc Staś postanowił odprowadzić natychmiast Nel do "Krakowa" - ale tu zaszła niespodziewana trudność. Słoń za nic nie chciał się z nią rozstać i za każdym razem, gdy próbowała się oddalić, zawracał ją trąbą i przyciągał ku sobie. Położenie stawało się ciężkie i wesoła zabawa wobec oporu zwierzęcia mogła się źle zakończyć. Chłopiec nie wiedział, co począć, gdyż deszcz padał coraz gęstszy i groziła ulewa. Oboje cofali się wprawdzie nieco ku wyjściu, ale bardzo nieznacznie, i słoń posuwał się za koniec Staś stanął między nim a Nel, utkwił w jego oczach ostre spojrzenie, jednocześnie zaś rzekł cichym głosem do Nel:- Nie uciekaj, ale cofaj się ciągle aż do wąskiego A ty, Stasiu? - zapytała Cofaj się - powtórzył z naciskiem - bo inaczej muszę zastrzelić pod wpływem tej groźby posłuchała rozkazu, tym bardziej że mając już nieograniczoną ufność w słoniu była pewna, że on w żadnym razie nie zrobi nic złego zaś stał o cztery kroki od olbrzyma nie spuszczając zeń w ten sposób kilka minut. Nastała chwila wprost groźna. Uszy słonia poruszyły się kilkakrotnie, małe oczki błysnęły jakoś dziwnie i trąba wzniosła się nagle do uczuł, że blednie."Śmierć!" - kolos odwrócił się niespodzianie ku krawędzi parowu, na której widywał zwykle Nel, i począł trąbić tak żałośnie jak nigdy Staś poszedł spokojnie ku przejściu i za skałą znalazł Nel, która nie chciała wracać bez niego do miał niepohamowaną ochotę powiedzieć je: "Patrz, czegoś narobiła! o małom przez ciebie nie zginął." Ale nie było czasu na wymówki, gdyż deszcz zmienił się w ulewę i trzeba było wracać jak najprędzej. Nel przemokła do nitki, choć Staś owinął ją we własne wnętrzu drzewa kazał ją zaraz Murzynce przebrać - sam zaś odwiązał naprzód w męskim pokoju Sabę, którego poprzednio był przywiązał z obawy, aby pobiegłszy w jego ślady nie płoszył mu zwierzyny, następnie począł przepatrywać raz jeszcze wszelkie ubrania i pakunki w nadziei, że może znajdzie jaką zapomnianą szczyptę nie znalazł nic. Tylko na dnie słoika, który dał mu misjonarz w Chartumie, kryło się we wgłębieniach trochę białego proszku, tak jednak mało, że starczyć go mogło zaledwie na pobielenie końca palca. Postanowił wszelako nalać do słoika ukropu i dać Nel do wypicia tę czym, gdy ulewa przeszła i zaświeciło znów słońce, wyszedł z drzewa, aby popatrzeć na ryby, które przyniósł Kali. Murzyn złowił ich kilkanaście na wędki poczynione z cienkiego drutu. Po większej części były małe, ale znalazły się trzy na stopę długie, srebrno nakrapiane i zadziwiająco lekkie. Mea, która wychowana nad brzegami Nilu Niebieskiego znała się na rybach, mówiła, że są one dobre do jedzenia i że pod wieczór wyskakują bardzo wysoko nad wodę. Jakoż przy oprawianiu ich pokazało się, że są tak lekkie dlatego, iż wewnątrz mają ogromne powietrzne pęcherze. Staś wziął jedną z takich baniek, dochodzącą do wielkości dużego jabłka, i poniósł pokazać ją Patrz - rzekł - to siedzi w rybach. Z kilkunastu takich pęcherzy można by zrobić szybę w naszym pokazał górny otwór w pomyślawszy potem przez chwilę dodał:- I jeszcze coś Co takiego? - zapytała rozciekawiona I Takie, jakie puszczałeś w Port-Saidzie? O, dobrze! zrób!- Zrobię. Z pociętych, cieniutkich bambusów zbiję ramki, a tych błon użyję zamiast papieru. To będzie nawet lepsze od papieru, bo lżejsze - i deszcz tego nie rozmoczy. Taki latawiec pójdzie ogromnie w górę, a przy silnym wietrze zaleci Bóg wie dokąd...Tu nagle uderzył się w czoło:- Mam jedną Jaką?- Zobaczysz. Jak sobie to jeszcze lepiej wyobrażę, to ci powiem. Teraz ten słoń tak ryczy, że nie można się nawet rozmówić...Istotnie słoń z tęsknoty za Nel, a może za obojgiem dzieci, trąbił tak, aż cały wąwóz się trząsł razem z pobliskimi Trzeba mu się pokazać - rzekła Nel - to się poszli do wąwozu. Ale Staś całkiem zajęty swą myślą począł półgłosem mówić:- "Nelly Rawlison i Stanisław Tarkowski z Port-Saidu, uciekłszy z Faszody od derwiszów, znajdują się..."I zatrzymawszy się zapytał:- Jak oznaczyć, gdzie?...- Co, Stasiu?- Nic, nic. Już wiem: "Znajdują się o miesiąc drogi na wschód od Białego Nilu - i proszą o prędką pomoc..." Gdy wiatr będzie dął na północ albo na wschód, puszczę takich latawców dwadzieścia, pięćdziesiąt, sto, a ty, Nel, pomożesz mi je Latawce?- Tak - i powiem ci tylko tyle, że mogą nam one oddać większą przysługę niż dziesięć doszli do krawędzi. I dopieroż zaczęło się przestępowanie olbrzyma z nogi na nogę, kiwanie się, machanie uszami, gulgotanie i znów żałosne trąbienie, gdy Nel próbowała się choć na chwilę oddalić. W końcu dziewczynka poczęła tłumaczyć "kochanemu słoniowi", że nie może ciągle przy nim przesiadywać, bo przecie musi spać, jeść, pracować i gospodarzyć w "Krakowie". Ale on uspokoił się dopiero wówczas, gdy zepchnęła mu widełkami przygotowaną przez Kalego żywność - a i to wieczorem zaczął znów nazwały go tegoż wieczora: "King", gdyż Nel zaręczała, że zanim dostał się do wąwozu, był niezawodnie królem wszystkich słoni w Afryce.

8 . Kino bez Almodovara byłoby tym czym słoń bez trąby. Przynajmniej ja nie potrafię sobie tego wyobrazić. Utwierdza mnie w tym przekonaniu jeden z najlepszych obrazów tego reżysera "Wszystko o mojej matce".

Aktualności O Nas Back MBP - Centrum Kultury Projekt Partnerzy Wolontariat Przydatne linki Centrum Turystyki i Kultury Polityka prywatności Deklaracja dostępności Centrum Kultury Back Kalendarz wydarzeń Biblioteka Back Katalog on-line Zaproponuj do zakupu! Prasa w bibliotece Kontakt Aktualności Aktualności Biblioteka Słonie znane są wszystkim dzieciom, są indyjskie i afrykańskie, mają wielkie trąby i uszy jak wachlarze. Dzieci z rościszowskiej biblioteki w czasie piątkowych zajęć miały okazję poznać wyjątkowego słonia…w kratkę z książki Davida McKee „Elmer i motylek”. Wspólnie przeczytana bajka o słoniu, który ratując motylka ma obiecaną jego wdzięczność i pomoc, ale jak mały i delikatny motylek może uratować potężnego słonia? Okazuje się , że w życiu wszystko jest możliwe. Dzięki Elmerowi dzieci odebrały cenną lekcję o przyjaźni i szacunku dla każdej osoby bez względu na wiek, wygląd, czy rozmiary. Autor przestrzega, że zapuszczanie się w nieznane miejsca może być niebezpieczne. Zabawy ruchowe i plastyczne urozmaiciły nasze spotkanie, na koniec głośno wybrzmiało hasło: „KAŻDY Z NAS JEST WYJĄTKOWY, NIE TRZEBA SIĘ WYRÓŻNIAĆ BY BYĆ WYJĄTKOWYM”. Słonie znane są wszystkim dzieciom, są indyjskie... Biblioteka Słonie znane są wszystkim dzieciom, są indyjskie i afrykańskie, mają wielkie trąby i uszy jak wachlarze. Dzieci z rościszowskiej biblioteki w czasie piątkowych zajęć miały okazję poznać wyjątkowego słonia…w kratkę z książki Davida McKee „Elmer i motylek”. Wspólnie przeczytana bajka o słoniu, który ratując motylka ma obiecaną jego wdzięczność i pomoc, ale jak mały i delikatny motylek może uratować potężnego słonia? Okazuje się , że w życiu wszystko jest możliwe. Dzięki Elmerowi dzieci odebrały cenną lekcję o przyjaźni i szacunku dla każdej osoby bez względu na wiek, wygląd, czy rozmiary. Autor przestrzega, że zapuszczanie się w nieznane miejsca może być niebezpieczne. Zabawy ruchowe i plastyczne urozmaiciły nasze spotkanie, na koniec głośno wybrzmiało hasło: „KAŻDY Z NAS JEST WYJĄTKOWY, NIE TRZEBA SIĘ WYRÓŻNIAĆ BY BYĆ WYJĄTKOWYM”. MBP - Centrum Kultury w Pieszycach M. Kopernika 37 58-250 Pieszyce Tel: 74 836 53 41 Godziny otwarcia Dział administracji: poniedziałek - piątek: 800 - 1600 Dział biblioteki: poniedziałek - piątek: 900 - 1700 Filia w Rościszowie: poniedziałek, wtorek, środa, piątek: 1000 - 1700 Na skróty Instagram Facebook Instagram YouTube BIP

Alice Ktokolwiek widział słonie w zetknięciu ze szkieletem współbrata, rozpozna symptomy żałoby: nagłe wyciszenie, spuszczenie uszu i trąby, ostrożne pieszczoty, smutek, który zdaje się osnuwać stado niczym całun, kiedy napotyka ono szczątki jednego ze swoich.

Każdy słoń ma inny układ żył w uszach Słoń nie bez przyczyny jest członkiem Wielkiej Piątki. To jeden z gatunków zwierząt, które po prostu TRZEBA zobaczyć na safari. Obserwowanie tych olbrzymich zwierząt spokojnie przemierzających krajobraz z zadziwiającą elegancją to zupełnie fantastyczne doświadczenie. Zebraliśmy 7 faktów o słoniach, dzięki którym Twoje spotkanie z tymi majestatycznymi zwierzętami stanie się jeszcze ciekawsze. Słonie nie potrafią skakać z powodu swojej ogromnej masy ciała. Niemniej jednak są zaskakująco zwinne i potrafią świetnie pływać. Trąba jest „narzędziem wielofunkcyjnym” i może służyć słoniom jako fajka do mowa o trąbie, warto pokreślić, że zbudowana jest ona z co najmniej 100 000 mięśni. Dla porównania w ciele człowieka jest zaledwie około 650 mięśni. Trąba jest wrażliwym organem, którym słoń może z łatwością podnieść z ziemi pojedyncze źdźbło trawy, a zarazem potężnym narzędziem, którym może w jednej chwili oderwać całą gałąź drzewa. Dzięki trąbie słoń potrafi bardzo dokładnie wyczuwać kształty, wielkości i chłodzi się przez wachlowanie uszami. Żyły w uszach znajdują się bardzo płytko pod skórą i, gdy słoń trzepocze uszami, płynąca w nich krew schładza się, a następnie rozprowadzana jest po reszcie organizmu. Żyły znajdują się tak płytko pod skórą uszu, że są wyraźnie widoczne. Każdy słoń ma inny układ żył w uszach, co umożliwia rozpoznanie poszczególnych słoni, podobnie jak ludzi identyfikuje się po odciskach skóra słoni wydaje się gruba i twarda, słońce może ją łatwo uszkodzić. Przy pomocy trąby słoń obsypuje sobie grzbiet i nogi piaskiem i ziemią, aby chronić skórę przed samców okres godowy nazywa się must. Wzrasta wówczas poziom testosteronu, przez co samce stają się bardziej agresywne. Samiec słonia w okresie must jest tak zdeterminowany, by znaleźć partnerkę, że potrafi z łatwością wyeliminować każdego samca, który nie jest w okresie must. Mimo, że słonie mogą parzyć się poza okresem must, najchętniej unikają one walki z agresywnymi samcami w okresie must. Okresy must u różnych samców przypadają w różnych miesiącach przez cały rok, dlatego must jest sprytnym sposobem przekazywania genów tak, aby nie tylko największe i najsilniejsze osobniki zyskały możliwość wykazały, że słonie porozumiewają się nie tylko z własnym stadem, ale także na znacznie dłuższe odległości poprzez tupanie w ziemię. W ten sposób wysyłają fale poddźwiękowe przez powierzchnię ziemi, a inny słoń odbiera je dzięki czułym nerwom w stopach. Fale przenoszone przez podłoże są tak silne i szybkie, że docierają o wiele szybciej niż fale dźwiękowe rozchodzące się w genetycznie krewnym słonia jest góralkowiec – małe zwierzę futerkowe zamieszkujące skaliste tereny Sahary oraz Półwyspu Arabskiego. Zarówno góralkowce, jak i słonie wywodzą się z tej samej rodziny zwierząt myszowatych, które żyły przed kilkoma milionami lat. Mimo, że wyewoluowały do dwóch całkowicie odrębnych gatunków o zupełnie różnej wielkości, słonie i góralkowce mają więcej podobieństw genetycznych. Stopy u obu tych gatunków mają jednakową formę i oba cechuje dobry słuch i doskonała pamięć. RPAwycieczki Kapsztad – afrykański raj Wybierz się do RPA, spróbuj najwspanialszych win i doskonałego jedzenia, rozkoszuj się pięknymi plażami i zobacz pingwiny w pobliżu Przylądka Dobrej Nadziei! 13-11-2022 10 dni 6 598,– Afryka Mandeli Trasa naszej wycieczki do RPA prowadzi przez najpiękniejsze miejsca tego afrykańskiego kraju. 2 terminy 14 dni Od 12 498,– Pociągiem przez Afrykę - Rovos Rail Niezwykła podróż luksusowym pociągiem przez Zimbabwe i RPA - w połączeniu z imponującymi Wodospadami Wiktorii i klasycznym safari w stylu Karen Blixen. 28-09-2022 13 dni 22 998,–

Blogi DinoAnimals. W cyklu artykułów z Waszych blogów, prezentujemy wybrane artykuły z blogów DinoAnimals, które tworzą czytelnicy DinoAnimals. Cykl ten różni się od artykułów, które na co dzień prezentujemy w głównym serwisie – artykuły pochodzące z blogów zawierają bowiem komentarze autorów, często również prezentują mniej formalne spojrzenie na świat przyrody.
Jest to starożytna historia, która ma wiele wersji i była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Jest to historia, która daje do myślenia. Opowiada ona o odległym miejscu w dżungli, gdzie żył młody i piękny słoń, który był w wieku, kiedy mógł już szukać znalazł jeszcze słonicy, która skradłaby mu serce. Jednak pewnego popołudnia słoń ujrzał w oddali stado innych słoni, które zbliżało się do jego rodziny. Wewnątrz stada zobaczył piękną słonicę, która natychmiast go stada zeszły się razem, a słoń zaczął iść obok słonicy. Zaczęli rozmawiać i szybko zdali sobie sprawę, że mają ze sobą wiele wspólnego. Z upływem czasu zakochali się w sobie bez opamiętania. W ciągu zaledwie kilku miesięcy powiedzieli innym, że zdecydowali się na ślub.“Nigdy nie rozpaczaj, nawet w najcięższych chwilach, ponieważ z czarnych chmur spada czysta, pełna mocy woda”. -Miguel de Unamuno-Ślub z marzeńTa wspaniała historia opowiada, że obydwa stada słoni były bardzo szczęśliwe. Od dawna nie świętowali żadnego wesela, a zakochani tworzyli wspaniałą parę. Niektóre ze starszych słonic zajęły się przygotowaniem pięknego wesela. Inne postanowiły przygotować menu na to wydarzenie słonie płci męskiej zaczęły budować dużą salę. To tam miał odbyć się ślub i pierwszy taniec. Wszyscy będą uczestniczyć i będzie to niezapomniane wydarzenie. W tych dniach wszystko było radością, a duch świętowania zamieszkał we wszystkich mgnieniu oka zbliżał się dzień ślubu. Zakochany słoń zamówił obrączki u swojego przyjaciela, który był świetnym jubilerem. Obrączka została zrobiona z dużą cierpliwością i była naprawdę i jego obrączka – historia, która daje do myśleniaDzień przed ślubem zakochany słoń dostał wiadomość, że obrączki są gotowe. Dłużej zajęło wiadomości dotarcie do jego uszu niż zajęło mu wyruszenie w drogę do sklepu. Był ciekawy. Miał nadzieję, że obrączki były zakochany słoń zobaczył obrączki był zachwycony. Pogratulował swojemu przyjacielowi tak wspaniałego dzieła sztuki. Szczęśliwy, włożył obrączki do swojej trąby i wybrał się w drogę powrotną do domu. Brakowało mu już tylko garnituru do ceremonii. Myślał o tym, kiedy był przy był tak zamyślony, że nie zauważył wielkiego kamienia na drodze. Nie wiedząc kiedy potknął się i wpadł do strumienia. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że zakochany słoń zdołał tylko walczyć, aby się wydostać z wody. Udało mu się. Spojrzał jednak w swoją trąbę i uświadomił sobie, że stracił jedną z i znaleziskoZakochany słoń popadł w rozpacz. Zaczął biec równolegle do strumienia w poszukiwaniu zagubionej obrączki. Kopał tu i tam, ale wszystko na nic. Tak mały obiekt był bardzo trudny do znalezienia. Im więcej szukał w strumieniu, tym bardziej zagubiona wydawała się obrączka i tym bardziej zdesperowany był nasz sowa była świadkiem części sceny. “Uspokój się!” – powiedziała. Ale historia mówi, że niepokój słonia tylko się wzmógł, gdy usłyszał te słowa. Myślał, że sowa nie rozumiała jego pośpiechu. Ślub miał się odbyć następnego dnia i nie było już czasu na zrobienie nowej obrączki. Co pomyśli panna młoda? Co wszyscy pomyślą? To właśnie przechodziło przez głowę zakochanego słonia, gdy wciąż przeszukiwał sowa powiedziała: “Posłuchaj mnie: nie ruszaj się. Wszystko się rozwiąże. Wiem, o czym mówię.” Zakochany słoń przypomniał sobie, że sowa ta słynęła z mądrości, więc tym razem zdecydował się jej posłuchać. Pozostał całkowicie nieruchomy przez kilka minut. Wkrótce wody strumienia uspokoiły się, ziemia osiadła na dnie, a spokojna woda pozwoliła, by promienie słoneczne odbiły się od dna. Wtedy słoń zobaczył obrączkę i wyciągnął ją z ten sposób młody słoń nauczył się bardzo ważnej lekcji. Jego rozpacz sprawiła, że woda była poruszona uniemożliwiając mu zobaczenie obrączki. Podziękował sowie za jej naukę i wrócił do domu, by cieszyć się tamtym dniem. A jako dziedzictwo pozostawił nam tę historię, która daje do może Cię zainteresować ...
Trąba słonia. Pomyśl: Słoniową trąbę, ważącą około 140 kilogramów, nazwano „najbardziej wszechstronnym i użytecznym ‚wyrostkiem’ na ziemi”. To wieloczynnościowe narzędzie może pełnić funkcję nosa, słomki, ramienia lub dłoni. Za pomocą trąby słoń oddycha, wącha, pije, chwyta, a w dodatku wydaje ogłuszający ryk. Słoń jaki jest, każdy widzi Julian Tuwim, fragment wiersza „Słoń Trąbalski” Słoniową miał głowęI nogi słoniowe,I kły z prawdziwej kości słoniowej,I trąbę, którą wspaniale kręcił,Wszystko słoniowe – oprócz pamięci Czy wiesz, że słonie mają długie rzęsy, które mogą urosnąć do 12 cm długości? Nic więc dziwnego, że spojrzenie słonia z taką oprawą oka, łamie nam serca i jest niesamowite. Piękne umaszczenie jakie posiada, dodaje mu charakteru. Jego skóra może mieć grubość do 2,5 cm. Pomimo tego, że uważamy go za gruboskórnego, słoń może poczuć nawet muchę, która po nim chodzi! Rzęsy słonia, rosną nawet do 12 cm długości. Bez dwóch zdań słonie są zachwycające. Posiadają wspaniały węch, który jest ich atutem. Uszy przypominają wachlarze, są wielkie i potrafią narobić sporo wiatru w upalne dni. W ten sposób chronią słonia przed upałami. Nie tylko uszy są ogromne, dorosły słoń może mieć do 4 metrów wysokości- wyobraź więc sobie, że byłby w stanie zajrzeć do mieszkania w bloku na pierwszym piętrze. Niesamowite, prawda. Marysia i Marcela opowiadają ciekawostki o słoniach. Zaskakującym faktem jest to, że słonie nie tylko pocieszają się wzajemnie za pomocą dotyku i głosu, ale okazują też współczucie innym zwierzętom. Gdy któryś słoń w stadzie zachoruje, zrani się, albo jest już stary, pozostałe opiekują się nim najlepiej jak potrafią. Chodzą stadami i to bardzo dużymi, więc wszyscy jak rodzina, dbają o tego najsłabszego co jest bardzo piękne i czego możemy się od nich uczyć. Takie stado musi mieć opiekuna, nauczyciela jest nim najstarsza i najmądrzejsza samica słonia. To tak jak mama w domu opiekuje się dziećmi, tak tutaj samica przewodzi całej grupie. Dzięki swojej mądrości przewiduje, skąd może przyjść zagrożenie. Bardzo dobrze wie, gdzie szukać pożywienia i wody, która jest słoniom niezbędna do życia. Zwierzęta te kochają wodę. Dzięki swojej długiej i ciężkiej trąbie, która pełni bardzo ważną funkcję, nabierają wody, a później robią sobie fontannę wodną oblewając się nią. Małe słoniki używają trąby do zabawy, wygląda to bardzo rozkosznie. Kły słonia inaczej ciosy, to długie bardzo twarde zęby, które rosną przez całe życie. Co na sawannie piszczy… Zastanawialiście się może, do czego jeszcze służy słoniom trąba, ile waży niemowlę słonia, a może zadajecie sobie pytanie co to są ciosy? Jak myślicie, czy słoń pije mleko, a ile przybiera na wadze każdego dnia, skoro jako dorosły osobnik jest tak potężny i może ważyć ponad 6 ton? Na te pytania i wiele innych, znajdziecie odpowiedź w filmiku powyżej. Jeżeli chcecie dowiedzieć się jeszcze więcej ciekawostek, na temat różnych zwierząt chodzących po ziemi, subskrybujcie nasz kanał na Youtube: Naturi Love Kids. Zobaczycie w nim ciekawe fakty, oczami Marysi, Marty i Marceli, a także ich przyjaciół. Naturalna ciekawość do świata to jest to co kochamy. Pozdrawiamy. Literatura Martyna Wojciechowska – „Zwierzaki Świata”Nela mała reporterka – „10 niesamowitych przygód Neli”Zdjęcia słoni – Już 11 października w kinach sieci Multikino będzie można zobaczyć premierowo dwie animacje: "Kumbę" twórców "Króla Lwa" oraz "Klopsiki kontratakują", czyli kontynuację hitu "Klopsiki i inne zjawiska pogodowe". Jeden z siedmiu cudów świata, kamienna latarnia na wyspie Faros, przez wieki stanowiła chlubę starożytnej Aleksandrii. Rodos miało swojego kolosa ze spiżu, Olimpia – posąg Zeusa ze złota i kości słoniowej. Coney Island miało taki cud, na jaki nadmorski kurort może sobie pozwolić – gigantycznego, drewnianego słonia. Letni sezon na Coney Island nie trwa długo, ale przez ten czas tamtejsza plaża i tak przyciąga tłumy nowojorczyków. Tak samo było przed stu laty. Słońce, woda i piasek. Były też i inne atrakcje: cyrk, wesołe miasteczka, pokazy akrobatów, połykacze ognia i tresowane niedźwiedzie. Zgłodniały plażowicz mógł liczyć na niestrudzonych sprzedawców zapiekanych małży, lodów i tego czegoś, co dziennikarze nazywali wówczas „dziwnie wyglądającą kiełbaską owiniętą dwiema połówkami bułki i przypieczoną na przenośnym ruszcie”. Innymi słowy, był to hot dog, wtedy nowość na rynku. W drugiej połowie XIX wieku wzdłuż Brighton Beach wyrósł szpaler hoteli nastawionych na obsługę weekendowych gości. Na początku 1884 roku przy Surf Avenue, tuż koło stacji kolejowej, ruszyła budowa czegoś, co łączyło w sobie funkcję hotelu i atrakcji samej w sobie. Był to gigantyczny słoń – konstrukcja z drewna i żelaza wysoka na dziesięć kondygnacji. Inicjatorem przedsięwzięcia był James V. Lafferty z Filadelfii, posiadacz patentu na ten „wynalazek”. Szczegółowy projekt opracował architekt J. Mason Kirby z Atlantic City, gdzie podobny słoń o imieniu Lucy od pewnego już czasu przyciągał tłumy gapiów. Ale Lucy mierzyła „zaledwie” 12 metrów wysokości. Budowla na Coney Island miała być trzykrotnie wyższa! Lafferty założył Elephant Building Company, która dysponowała kapitałem w wysokości ćwierć miliona dolarów. Budowa ruszyła w marcu 1884 roku i choć obiekt udostępniono publiczności już w sierpniu, we wnętrzu wciąż jeszcze trwały prace wykończeniowe. W marcu następnego roku całe przedsięwzięcie przeszło w ręce speca od przemysłu rozrywkowego Charlesa Brandenburgha. Gotowy słoń stał się wielką atrakcją Coney Island w sezonie 1885. Elephantine Colossus rzeczywiście był kolosalny! W kłębie mierzył ponad 37 metrów, a tułów miał średnicę 30 metrów. W tylnych nogach (o średnicy blisko 5,5 metra) ukryte były klatki schodowe. Na grzbiecie zamontowane było coś na kształt tradycyjnego siedziska zwanego „howdah”. Jak na największego w świecie słonia przystało, także i „howdah” było większe niż jakiekolwiek inne. Jednorazowo mogło pomieścić kilkaset osób! Była to doskonała platforma widokowa. Menadżer Brandenburgh zapewniał, że „ten widoczny na północy kłębek piany, to mgiełka wodna nad Niagarą, a ta srebrna nitka na zachodzie to Missisipi”. Trochę przesadzał – z platformy rozciągał się widok na 50 mil. Przy dobrej pogodzie można było podziwiać panoramę Nowego Jorku, a także statki na otwartym oceanie. Na jednym z takich statków, Isere, w czerwcu 1885 roku przypłynęła do Ameryki, oczywiście w częściach, Statua Wolności. Kapitan De Laune dowodzący fregatą Isere zapewniał, że cała jego załoga wyległa na pokład, by podziwiać kolosa. Początkowo wszyscy ponoć sądzili, że ten słoń to żywe, gigantyczne zwierzę. Wielkie jak wszystko w Ameryce. Kapitan dodał też, że przywożąc w ładowni dzieło Bartholdiego nie przypuszczał, że znajdzie ono tu tak godnego rywala jak gigant z Coney Island. Moloch stanął na solidnym fundamencie. Z uwagi na niestabilny grunt trzeba było zrobić solidne palowanie. W każdej z nóg ukryto po dwa słupy nośne. Jeden znajdował się w trąbie, na której słoń się podpierał. Największą trudność sprawiły budowniczym uszy. Ważące blisko 6 ton konstrukcje trzeba było wciągnąć na wysokość ponad 30 metrów i tam utwierdzić. Elephantine Colossus pod każdym względem był budowlą wyjątkową. Ilość przybitych desek mierzono w hektarach – było ich 14. Zużyto w tym celu 11 ton gwoździ. Od zewnątrz pokryto kolosa blachą – było jej ponad pół hektara. Zamontowano 65 okien, w tym dwa okrągłe, zupełnie wyjątkowe – oczy skierowane w stronę oceanu. Swoją drogą te wiecznie otwarte oczy świetnie potwierdzały panujące wówczas powiedzenie, że Coney Island nigdy nie zasypia. Przynajmniej w sezonie letnim. W przestrzennym wnętrzu kolosa urządzono łącznie 34 pomieszczenia. Większość z nich to były niewielkie kabiny o nieregularnych kształtach, odpowiadających zewnętrznej formie budowli. Największa sala, umieszczona w samym centrum tułowia, mierzyła 25 na 10 metrów i nazywana była Pokojem Żołądkowym. Najpewniej z racji usytuowania, ale mieściła się tam też restauracja. Na tłumnie odwiedzanej plaży Wielki Słoń był sporą atrakcją. Dziennie znikało w jego przepastnym wnętrzu ponad 3000 osób. W niedzielę bestia pożerała pięć razy tyle zwiedzających, nie bacząc na wiek, płeć czy kolor skóry. Za 10 centów można było myszkować po wszystkich zakamarkach kolosa. W Stomach Room odbywały się koncerty i przedstawienia. Występowały tam najlepsze ówczesne zespoły muzyczne. Mówiono, że atrakcja przyciągała również cudzoziemców przybywających tu specjalnie, by ujrzeć ósmy cud świata, jak czasem Elephantine Colossus był reklamowany. Historia słonia była krótka i dość burzliwa. Nie brak w niej dramatów, zdarzeń niecodziennych czy humorystycznych. Latem 1885 roku młoda dama z Pittsburgha, doświadczona zawodem miłosnym, tu właśnie chciała zakończyć swoje życie, skacząc z platformy widokowej. Na szczęście przeszkodził jej w tym robotnik konserwujący blaszaną powłokę kolosa. Innym razem niejaka Eliza Hemermann oddawała się zwiedzaniu z takim zajęciem, że przeoczyła moment zamknięcia obiektu. Szukając wyjścia dostała się do trąby i ślizgiem zjechała nią aż na poziom terenu. Tu znalazła się w niewielkim, zamkniętym pokoiku. Krzykiem i waleniem w drzwi zaalarmowała obsługę, która wypuściła ją całą i zdrową. Miała szczęście, że nie zgubiła się dokładnie tydzień później. Wtedy to po wnętrzu molocha grasował niedźwiedź, trzymany tam jako jedna z atrakcji. Zwykle przebywał w klatce, tego wieczoru najwidoczniej pozazdrościł turystom i sam postanowił pozwiedzać. Przy okazji spustoszył magazyn żywności w restauracji, zabawiał się toczeniem beczek piwa, w końcu zdemolował część dekoracji. Ale trafiła kosa na kamień. W obiekcie mieszkał krewki Francuz. Pewnie atleta z sumiastymi wąsami i w kostiumie w poprzeczne pasy. Obudzony w środku nocy, wypalił do niedźwiedzia ze śrutu, raniąc go w przednią łapę. Zanim na miejsce przybył menadżer i weterynarz, zwierzę skrępowane sznurami siedziało już w klatce. Kuriozum pokroju Wielkiego Słonia jak magnes przyciągało akrobatów pragnących w tej nietypowej scenerii demonstrować swoje niezwyczajne sztuczki. Pewnego dnia twarzą w twarz z kolosem stanęła francuska akrobatka, Madame Annie Lamonte. No, może nie tak dokładnie „twarzą w twarz”. Jak to określił reporter „New York Timesa”, do „szerokiego tyłu słonia” zamocowano stalową linę długości 500 stóp. Jej drugi koniec przywiązano do słupa wbitego w ziemię. Wyczyn reklamowany w prasie jako „coś bardziej niebezpiecznego, niż skok z Mostu Brooklyńskiego” miał polegać na zsunięciu się po tej linie z dużej wysokości. Najpierw akrobatkę wciągnięto niemal na sam szczyt słonia. Punkt startowy znajdował się 350 stóp od słupa. Na dany znak Madame Lamonte odrzuciła na bok ramiona i… trzymając się trapezu jedynie zębami, zjechała na dół. Trwało to zaledwie kilka sekund. Wielu z gapiów wyczekujących tu od kilku godzin nawet nie spostrzegło, że przedstawienie się właśnie zaczęło. Zorientowali się dopiero, gdy rozległ się huk wystrzału. Był to umówiony sygnał – w tym momencie akrobatka miała puścić trapez. Nie puściła. Na ziemi stało czterech silnych mężczyzn mających w takiej awaryjnej sytuacji złapać młodą damę w koc. Nie złapali. Zmiotła ich w mgnieniu oka! Szczęśliwie na jej drodze, jak spod ziemi, wyrósł wierny małżonek i dopiero na nim wytraciła cały impet. Kiedy odzyskała przytomność tłumaczyła, że tak mocno ściskała zębami trapez, iż nie usłyszała sygnału. Przez kilka lat ta gigantyczna struktura stanowiła najbardziej charakterystyczny symbol Coney Island. Słoń był ulubionym tematem fotografów i rysowników. Pojawiał się na niezliczonych pocztówkach, mapach i panoramach. Mimo tej całej widowiskowości i popularności nie przyniósł właścicielom spodziewanych zysków. Budowla przechodziła z rąk do rąk, po kilku latach nie pełniła już funkcji hotelu. Zbudowano wokół niej zjeżdżalnię. W 1893 roku ledwie uszła z pożaru, który strawił pobliski kwartał zabudowy. Nie miała tego szczęścia trzy lata później. W niedzielny wieczór 27 września 1896 roku dostrzeżono błysk w oku bestii. Sądzono, że to wartownik podczas wieczornego obchodu. Naraz z platformy widokowej na grzbiecie słonia strzelił w niebo słup ognia. Później płomienie buchnęły z wszystkich okien. Ogień buzujący wewnątrz nie miał innego ujścia, jak tylko przez okna – cały tułów pokryty był blachą. Wysuszone sosnowe drewno paliło się bardzo szybko. Wtem ktoś krzyknął, że w środku są ludzie. W lecie wprowadziły się tam dwie rodziny. Nie bacząc na własne bezpieczeństwo, dwóch odważnych młodzieńców rzuciło się na ratunek. Niejaki Howard Wilson, syn dozorcy z sąsiedniego hotelu oraz Walter Shaw, syn aktualnego dzierżawcy słonia ruszyli do drzwi. Z jednego mieszkania wyciągnięto ledwie żywą panią Twang i jej dwójkę dzieci. W drugim znaleziono Emily Boaching i jej niedołężnego ojca. Wszystkich uratowano. Straż pożarna nie miała tu wiele do roboty. Kiedy ogień przeniósł się na sąsiedni Sea Beach Palace, strażacy tam właśnie skierowali swoją akcję. Po dwudziestu minutach największy słoń świata osunął się na przednie kolana, wydając przejmujący jęk pękających belek. Po chwili zapadł się cały, sypiąc dookoła snopy iskier. Kolos z Coney Island poszedł z dymem ponad 100 lat temu. Zbudowano go z myślą o rozrywce letników złaknionych atrakcji i gotowych za nie płacić. Odszedł w niepamięć, mimo że w swoim czasie rozmiarami i sławą nie ustępował Miss Liberty z nowojorskiej zatoki. Tyle że w odróżnieniu od niej nie wyrażał wzniosłych idei, był symbolem… niczego. No, może nie do końca niczego. Ponoć wokół tego dziwacznego hotelu, przez te kilka lat jego istnienia kwitła prostytucja. I dlatego właśnie na Coney Island określenie „seeing the elephant” nabrało z czasem szczególnego znaczenia. Autor: Sławomir Łotysz Słoń leśny [7] ( Loxodonta cyclotis) – gatunek ssaka z rodziny słoniowatych (Elephantidae), mniejszy z dwóch gatunków słoni występujących w Afryce. Wcześniej był uznawany za podgatunek słonia afrykańskiego ( Loxodonta africana ), od którego różni się m.in. wielkością (samce rzadko mierzą powyżej 2,5 m w kłębie). Wszystkie zwierzęta w Afryce wiedzą, że zebra bez pasów jest jak słoń bez trąby i lew bez grzywy. Kiedy jesteś zebrą i rodzisz się pasiasty do połowy, życie potrafi być bardzo skomplikowane. Na własnej skórze przekonuje się o tym Kumba - jedyny na świecie przedstawiciel pasiastych, któremu natura poskąpiła pełnego umaszczenia. 8. Wielkość uszu słonia afrykańskiego to nawet 1,5 metra i służą mu one do termoregulacji. Uszy słonia azjatyckiego są znacznie mniejsze, dlatego szuka on schronienia w zacienionych lasach. Niektórzy twierdzą, że kształt uszu tego pierwszego przypomina kontury Afryki, podczas, gdy uszy słonia azjatyckiego wyglądają jak Indie. 9.

Jeśli burza złapie nas w lesie, powinniśmy szukać miejsc w miarę możliwości jak najmniej zadrzewionych. Piorun może uderzyć w wysokie drzewo, ale największym zagrożeniem jest w tej sytuacji silny wiatr powalający drzewa. Burzę w terenie - czy to w lesie, czy na otwartej przestrzeni - należy przeczekać w kuckach, ze złączonymi

\n\n \n\nsłoń bez trąby i uszu
Sens życia Książka. Już niedługo mrówkojad przestanie być marnym paprochem w kosmosie. Napisze książkę o sensie życia. Tylko co tak naprawdę jest sensem życia?
Opis. Współcześnie trąbowce są największymi zwierzętami lądowymi. Wyróżniają się obecnością trąby. Jest ona skomplikowanym narządem powstałym przez zrośnięcie się górnej wargi i nosa. Trąbę tworzy kilkanaście tysięcy włókien mięśniowych, co nadaje jej elastyczność. Koniec trąby jest zakończony jednym lub dwoma

krytym nie byle jakim logo, bez marynarki, ale z lekko rozluź-nionym krawatem – biznes, wielki świat, ciężka praca. – Wchodźcie, wchodźcie! – zaprosił. – Zaraz zaczynamy. Weszliśmy nieśmiało i zaczęliśmy zdejmować buty, ale szef nas powstrzymał. – Biznesmen bez butów to jak słoń bez trąby – powiedział po ojcowsku.

Czywiesz.pl. Przez wiele lat myślano, że słoń afrykański dzieli się na dwa podgatunki - stepowy i leśny. Słoń stepowy żyje na sawannach, dobiera się w rodziny liczące po dziesięcioro członków, które z kolei łącza się w wielkie stada po siedemdziesiąt lub więcej osobników każdy. Z kolei leśne słonie żyją tylko w
Dlaczego słoń ma trąbę? Dlaczego słoń ma trąbę? Edward Gakuya, Claudia Lloyd. 7,9 / 10. 8 ocen . 2 opinii . Dyskutuj. Wydawnictwo: Wilga literatura dziecięca .
\n \nsłoń bez trąby i uszu
W przypadku dolegliwości ucha zewnętrznego w leczeniu wykorzystuje się antybiotyk w płynnej postaci, który działa miejscowo. W zależności od właściwości tego leku na poprawę słuchu – można go nabyć bez recepty lub tylko i wyłącznie za jej okazaniem. Krople do uszu stosuje się także w ramach higieny.

Poluję na skurwieli, bo mamy na nich sezon. To znów Kobra i Słoń urodzeni mordercy. Niczym Cube i Dre przeciwnik lirycznej impotencji. [Refren: Lucas x2] Chora jazda, ogień, wojny i agresja

Platybelodon – słoń bez trąby. Platybelodon – połączenie słonia i hipopotama Dziwaczny wygląd opisywanego wymarłego ssaka spowodował, że współcześni ludzie zaczęli zadawać mnóstwo pytań na…
Już nadstawiamy uszu, są spore, nic im nie umknie ;) Swoje dane osobowe przekazujesz nam na kilka przemiłych sposobów: kontaktując się z nami, zapisując się do naszego newslettera, wpłacając darowiznę, przekazując 1% podatku na organizację pożytku publicznego, a także biorąc udział w organizowanych przez nas akcjach
RjWeuQK.